Bo śmierć, jeśli się dobrze zastanowić, jest prawdziwym i ostatecznym celem naszego życia. A ja już od kilku lat tak zżyłem się z tą prawdziwą i najlepszą przyjaciółką człowieka, że dla mnie wcale nie jest przerażająca, przeciwnie - uspokajająca i pocieszająca! (...) Kiedy się kładę spać, zawsze pomyślę, że choć jeszcze jestem młody, już jutro może mnie nie być. Nie pamiętałem tych słów. Wyszły spod pióra Wolfganga Amadeusza Mozarta. Przypomniał mi je kaznodzieja, głoszący homilię podczas nabożeństwa żałobnego za duszę śp. Marka Nawary w raciborowickiej, długoszowskiej świątyni. I wtedy przed oczami stanął mi długi rząd tych, których już pożegnałem.
Często ich widzę. Przeglądając książkę kontaktową w telefonie zawsze zastanawiam się, co zrobić z ich numerami. Podobnie, gdy przeglądam wizytowniki. Dzisiaj – tylko z jednego – wyjąłem cztery karty. Leżą przede mną na biurku. Tyle dobrych wspomnień… Szczególne wrażenie robi na mnie wizytówka śp. Pawła Świderskiego z odręcznie dopisanym Pozdrawiam serdecznie. Za kilkanaście dni minie trzy lata, jak pożegnaliśmy go na cmentarzu bieżanowskim. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Najwyraźniej maksyma z wadowickiej bazyliki przemawia do człowieka z większą siłą, kiedy przekroczy się już czterdziestkę.
O Pawle myślałem nie dalej niż w sobotę. Wybrałem się z córką na krakowski Rynek, by podziwiać coroczną, jedenastą już, paradę smoków. Nie opuszcza mnie przeświadczenie, że to właśnie on był pomysłodawcą tego przedsięwzięcia. Pamiętam jego działania związane z Chinami i ich kulturą. Smok, jako artefakt obecny w krakowskim micie i chińskie smoki wydawały mu się idealnym pretekstem do działań zamierzonych na skalę znacznie większą niż tylko dziecięcy pochód. Czekałem więc, że ktoś wspomni o nim choć słowem. Nie doczekałem się. Szkoda. Z drugiej jednak strony, jakie to ma znaczenie? Dla Pawła pewnie żadne. Żyje we wdzięcznej pamięci wszystkich, którym dane było go spotkać. A oni nie potrzebują, by przypominać im jego zasługi. A kiedy i ich zabraknie, żył będzie we wszystkich znakach dobra, które po nim pozostały.
Często ich widzę. Przeglądając książkę kontaktową w telefonie zawsze zastanawiam się, co zrobić z ich numerami. Podobnie, gdy przeglądam wizytowniki. Dzisiaj – tylko z jednego – wyjąłem cztery karty. Leżą przede mną na biurku. Tyle dobrych wspomnień… Szczególne wrażenie robi na mnie wizytówka śp. Pawła Świderskiego z odręcznie dopisanym Pozdrawiam serdecznie. Za kilkanaście dni minie trzy lata, jak pożegnaliśmy go na cmentarzu bieżanowskim. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Najwyraźniej maksyma z wadowickiej bazyliki przemawia do człowieka z większą siłą, kiedy przekroczy się już czterdziestkę.
O Pawle myślałem nie dalej niż w sobotę. Wybrałem się z córką na krakowski Rynek, by podziwiać coroczną, jedenastą już, paradę smoków. Nie opuszcza mnie przeświadczenie, że to właśnie on był pomysłodawcą tego przedsięwzięcia. Pamiętam jego działania związane z Chinami i ich kulturą. Smok, jako artefakt obecny w krakowskim micie i chińskie smoki wydawały mu się idealnym pretekstem do działań zamierzonych na skalę znacznie większą niż tylko dziecięcy pochód. Czekałem więc, że ktoś wspomni o nim choć słowem. Nie doczekałem się. Szkoda. Z drugiej jednak strony, jakie to ma znaczenie? Dla Pawła pewnie żadne. Żyje we wdzięcznej pamięci wszystkich, którym dane było go spotkać. A oni nie potrzebują, by przypominać im jego zasługi. A kiedy i ich zabraknie, żył będzie we wszystkich znakach dobra, które po nim pozostały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz