wtorek, 5 lipca 2011

Polska według X

Jeśli szukasz czegoś inspirującego polecam raporty. Jeśli nie masz siły, by przebrnąć przez setki, czasem mało zrozumiałych, stron – poczytaj chociaż o raportach. A ostatnio mamy szczególny na nie urodzaj. Dzisiaj dla przykładu dotarła do mnie informacja o publikacji „Life in transition. After the crisis”. Wynika z niego niezbicie, że Polacy są najbardziej zadowolonym z życia narodem w Europie. No i nie ma się w rzeczy samej czemu dziwić. Wyjaśnienie tego fenomenu przynoszą bowiem inne raporty. Ot chociażby najnowsze dane GUS, które mówią, iż przeciętne wynagrodzenie miesięczne w I kwartale br. było wyższe od takiegoż w I kwartale 2010 r. o 4,5%, zaś siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia wzrosła o 0,8%.
O powszechności tego zjawiska można by rzecz jasna dyskutować. Bo – powiedzą malkontenci – co to znaczy „przeciętna”? I zapewne przytoczą zaraz kolejny świeży raport Antal International o wysokości zarobków wysoko wykwalifikowanych specjalistów i menadżerów, którzy bynajmniej większości społeczeństwa nie stanowią, a ową średnią znacząco zawyżają. Ba. Zaczną owi malkontenci nawet przytaczać dane na temat wysp bezrobocia w naszym generalnie szczęśliwym kraju. A niechby nawet. Malkontenci nie maja racji!!! Wyraźny kłam ich dywagacjom zadaje bowiem – równie świeży – raport „Talent Edge 2020” , z którego wynika, że owa kasta specjalistów i menadżerów wysokiej klasy kurczy się w zastraszającym tempie i grozi nam zjawisko „niedoboru talentów”. Ni mniej ni więcej nie mogą więc znacząco wpłynąć na średnią statystyczną. Co ciekawe, raport ten dokładnie charakteryzuje nam takiego klasycznego malkontenta. Wynika z niego bowiem, że najbardziej niezadowoleni oraz niedowartościowani są pracownicy tzw. Generacji X (osoby urodzone w latach 1961 - 1981). Aż 72% z nich deklaruje chęć zmiany pracy. Jako główny powód podają brak perspektyw rozwoju swej kariery.
Zostawmy te jałowe dywagacje o statystyce. Ważne wszak, że jesteśmy generalnie zadowoleni. Jedni z poborów, inni ze zbliżającego się urlopu, jeszcze inni z powodów mniej osobistych. I tak np., cieszyć można się z tego, że Polska dostała 578 mln euro z funduszy norweskich. Większość z tych środków zostanie przeznaczona na ochronę środowiska – 247 mln euro, z czego 75 mln euro na wsparcie efektywności energetycznej i odnawialnych źródeł energii. Na projekty związane z polepszeniem dostępności opieki zdrowotnej ma pójść 70 mln euro; na konserwację i rewitalizację dziedzictwa kulturowego – 60 mln euro. Pozostała część środków będzie przeznaczona m.in. na współpracę badawczą Polski i Norwegii, Fundusz Stypendialny oraz wsparcie wymiaru sprawiedliwości.
Poza tym zagospodarowaliśmy już 63% alokacji środków Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, a Komisja Europejska zwróciła Polsce już 84% środków przyznanych z Funduszu Spójności, czyli ponad 4,7 mld euro. Dofinansowanie dotyczy inwestycji realizowanych w sektorze transportu i środowiska. Pozostała suma (ok. 900 mln euro) ma zostać przekazana Polsce po pełnym rozliczeniu finansowym projektów. Oznacza to ni mniej ni więcej, że dobrze radzimy sobie nie tylko w ramach EFS, a Polska jest największym placem budowy w Europie. Poza tym jak grzyby po deszczu wyrastają Orliki, Parki Naukowo-Technologiczne, przyzwoicie rośnie produkt krajowy brutto (a i w przyszłym roku ma być niezgorzej), spadają ceny mieszkań, ustawa o ograniczaniu barier w gospodarce przyniesie 6 mld zł oszczędności, nawet dług publiczny jest nieco niższy niż przewidywano.
I tak mógłbym jeszcze wyliczać i wyliczać. Mógłbym, bo przypomniałem sobie, że niedawno ukazał się raport Extended DISC, z którego wynika, że Polacy to najbardziej zestresowani pracownicy na świecie – Narodowy Wskaźnik Stresu (NSI) Polski wynosi aż 2,22 pkt. Za nami jest Korea Płd. ze wskaźnikiem 1,98. Trzecie miejsce zajmuje Dania (1,81), a dalej: Finlandia (1,74), Chiny (1,68), Tajlandia (1,53), Niemcy (1,53), Kanada (1,53), USA (1,51), Wielka Brytania (1,47), Hiszpania (1,41). Na luzie pracują Brazylijczycy (1,19). I wystarczyło, żeby otworzyć Puszkę Pandory. A z niej już po kolei sypia się raporty NIK. Najpierw ten o fatalnym stanie polskich dróg (swoją drogą to rzeczywiście niezwykłe odkrycie Izby...), później o opóźnieniach w przygotowaniach do Euro 2012. Lewiatan z kolei donosi, że choć w zastraszającym tempie rośnie liczba urzędników - rząd ogranicza liczbę tych najlepiej wykształconych.  Ci - zapewne w akcie zemsty – blokują reformatorskie zapędy władzy. Poza tym deficyt w handlu zagranicznym wzrósł w 2010 r. do 13,5 mld euro , rosną ceny, spada kurs złotego, znaleźliśmy się w grupie krajów o największej nierównowadze fiskalnej  (deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniósł w 2010 r. 7,9% PKB), gminy zwalniają nauczycieli, pogarsza się płynność w sektorze budownictwa,  opornie idzie budowanie regionalnych sieci szerokopasmowych, polskie firmy boją się inwestować, co raz trudniej idzie nam spłata kredytów hipotecznych, w dłuższej perspektywie grozi nam dryf rozwojowy, a młodzież grozi, że jakby co to czmychnie za granice.
Oj..! Zagalopowałem się trochę. Z przerażeniem dostrzegam, że mógłbym tak jeszcze długo. Wytłumaczenie tego faktu jest jednakowoż proste. Ja również należę do Generacji X. I choć – generalnie rzecz ujmując – należę do grona ludzi z życia zadowolonych, to – z definicji wszak – jestem po prostu malkontentem. I już.
Ale kiedy tak sobie zestawiam te wszystkie raporty i newsy, jedna myśl tak naprawdę nie daje mi spokoju. Odnoszę bowiem dziwne wrażenie, że szereg z nich stoi ze sobą w skrajnej sprzeczności. Raz co do faktów, innym razem ich ocen. I tak sobie myślę, że czeka nas po wakacjach ciekawa kampania wyborcza, bo amunicji pod dostatkiem i nie są to raczej kapiszony. No chyba że ugrzęźnie w banale. E… Co ja gadam. Wszystko przez to generacyjne skrzywienie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz