Umowność kalendarza wydaje się czymś nie nazbyt oczywistym przede wszystkim przez wzgląd na jego cywilizacyjną nieodzowność. Przyzwyczajeni do życia z planerem w ręku wyczekujemy więc ostatniego dnia w roku, by odpalić petardy, odkorkować szampana i poczuć się o rok starszymi. Nowe plus minus 365 dni witamy zazwyczaj już nieubłaganie nieumownym bólem głowy i uczuciem zwiększonego łaknienia. Gdzieś pomiędzy odpalaniem petard i odkorkowywaniem szampana, a owym syndromem noworocznego zmęczenia znajduje się czas na życzenia i rozmowy o sprawach mniej lub bardziej aktualnych. A aktualnym na dzisiaj tematem jest – za sprawą Episkopatu – gender, o którym traktował ostatni biskupi list do wiernych.
Z listami na Niedzielę Świętej Rodziny mam osobisty problem. Zazwyczaj dotykają bowiem spraw ważnych, ale jakoś mało mi się z rodziną kojarzących. W roku 2012 – a zapadło mi to głęboko w pamięci – Episkopat skoncentrował się na zagadnieniu handlu niedzielnego. Wysłuchałem listu w pokorze, by tydzień później, w jednym z krakowskich opactw skonstatować, iż przesłanie to wypaść musiało raczej blado, jako że ojcowie tolerują trzy punkty handlowe czynne przez całą niedzielę w obrębie murów ich klasztoru. List tegoroczny wywołał zaś kontrowersje na tyle duże, że część proboszczów nie zdecydowała się nawet na jego odczytanie. W diecezji krakowskiej zaś, decyzją Jego Eminencji Księdza Stanisława Kardynała Dziwisza, czytany był jego skrót, w którym – co rozumiem i z czym się solidaryzuję – wycięto m.in. fragmenty o Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Daleko mi do krytykowania zamysłu i poglądów Episkopatu, choć dziwię się, że biskupi nie chcą wykorzystać pretekstu, jakim jest wspomnienie Świętej Rodziny, by zmusić nas do głębszej refleksji nad jakością naszego życia codziennego. Stać za tym mogą różne względy. Ot choćby wyraziste biblijne tło liturgii. Każde z czytań bowiem to swoisty drogowskaz, nie wymagający nadzwyczajnych zdolności egzegetycznych. Weźmy na to słowa z Listu św. Pawła do Kolosan. I nawet nie te, które stanowić mają podstawowe zasady życia chrześcijańskiej rodziny (3,18-21), ale inne, owe zasady poprzedzające: „(…) obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni!” (3,12-15).
Jak się dobrze zastanowić proste w realizacji to i to nie jest, ale na postanowienie noworoczne (bo któż ich nie czyni?) nadaje się znakomicie. Jeśliby zaś komu postanowień było mało, zachęcam do przemyślenia – równie dla przełomu lat adekwatnej – modlitwy św. Tomasza z Akwinu:
Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary.
Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym; czynnym lecz nie narzucającym się.
Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty Panie wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
Wyzwól mój umysł od nie kończącego się brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy.
Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień w miarę jak ich przybywa a chęć wyliczania ich staje się z upływem lat coraz słodsza.
Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich.
Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większa pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.
Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.
Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.
Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy; to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.
Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach i niespodziewanych zalet w ludziach; daj mi Panie łaskę mówienia im o tym.
Z listami na Niedzielę Świętej Rodziny mam osobisty problem. Zazwyczaj dotykają bowiem spraw ważnych, ale jakoś mało mi się z rodziną kojarzących. W roku 2012 – a zapadło mi to głęboko w pamięci – Episkopat skoncentrował się na zagadnieniu handlu niedzielnego. Wysłuchałem listu w pokorze, by tydzień później, w jednym z krakowskich opactw skonstatować, iż przesłanie to wypaść musiało raczej blado, jako że ojcowie tolerują trzy punkty handlowe czynne przez całą niedzielę w obrębie murów ich klasztoru. List tegoroczny wywołał zaś kontrowersje na tyle duże, że część proboszczów nie zdecydowała się nawet na jego odczytanie. W diecezji krakowskiej zaś, decyzją Jego Eminencji Księdza Stanisława Kardynała Dziwisza, czytany był jego skrót, w którym – co rozumiem i z czym się solidaryzuję – wycięto m.in. fragmenty o Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Daleko mi do krytykowania zamysłu i poglądów Episkopatu, choć dziwię się, że biskupi nie chcą wykorzystać pretekstu, jakim jest wspomnienie Świętej Rodziny, by zmusić nas do głębszej refleksji nad jakością naszego życia codziennego. Stać za tym mogą różne względy. Ot choćby wyraziste biblijne tło liturgii. Każde z czytań bowiem to swoisty drogowskaz, nie wymagający nadzwyczajnych zdolności egzegetycznych. Weźmy na to słowa z Listu św. Pawła do Kolosan. I nawet nie te, które stanowić mają podstawowe zasady życia chrześcijańskiej rodziny (3,18-21), ale inne, owe zasady poprzedzające: „(…) obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni!” (3,12-15).
Jak się dobrze zastanowić proste w realizacji to i to nie jest, ale na postanowienie noworoczne (bo któż ich nie czyni?) nadaje się znakomicie. Jeśliby zaś komu postanowień było mało, zachęcam do przemyślenia – równie dla przełomu lat adekwatnej – modlitwy św. Tomasza z Akwinu:
Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary.
Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym; czynnym lecz nie narzucającym się.
Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty Panie wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
Wyzwól mój umysł od nie kończącego się brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy.
Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień w miarę jak ich przybywa a chęć wyliczania ich staje się z upływem lat coraz słodsza.
Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich.
Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większa pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.
Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.
Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.
Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy; to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.
Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach i niespodziewanych zalet w ludziach; daj mi Panie łaskę mówienia im o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz