Żyć! Do tego najpierw trzeba przeżyć połowę egzystencji,
ażeby drugą połowę człowiek mógł przeżyć bogatszy o doświadczenie.
ażeby drugą połowę człowiek mógł przeżyć bogatszy o doświadczenie.
Salvador Dali
Równo rok temu swój urodzinowy wpis opatrzyłem zdjęciem przedstawiającym mnie w Raju. Chciałbym dzisiaj
kontynuować ten wątek. Nie żeby się jakoś szczególnie na nim koncentrować.
Raczej traktując go jako pretekst. Poza tym zamiast słowa „raj” pojawi się „niebo”.
Aktualna nadal pozostaje konstatacja, że najciekawszym elementem tych postów są
zawarte w nich cytaty. Idąc tym tropem cały dzisiejszy wpis – pominąwszy wstęp –
składał będzie się z fragmentów Mojego
sekretnego życia Salvadora Dalego*.
Moją ulubioną lekturą był Kant, z którego nic nie rozumiałem, co
napełniało mnie dumą i satysfakcją. Uwielbiałem gubić się w labiryncie jego
rozumowania, które nabrzmiewało we mnie jak niebiańska muzyka. Człowiek taki
jak Kant, który pisał książki równie ważne i równie bezużyteczne, mógł być
jedynie aniołem! Zapamiętanie, z jakim czytałem to, czego nie rozumiałem,
musiało brać się z jakiegoś potężnego głodu duchowego i podobnie jak brak
wapnia w organizmie sprawia, iż dzieci zdrapują i zjadają wapno i gips ze
ścian, tak samo mój umysł potrzebował owego imperatywu kategorycznego, który
przeżuwałem całymi latami nie mogąc go przełknąć. Wszelako pewnego dnia mi się
udało. Jakieś drzwi się otworzyły i zrozumiałem (str. 119-120).
(...) pragnąłem się podobać eleganckim kobietom (...). A kto to jest kobieta
elegancka? To kobieta, która tobą gardzi i nie ma włosów pod pachami (str.
145).
Nasza epoka zdycha z moralnego sceptycyzmu i duchowej nicości! Lenistwo
wyobraźni, zawierzywszy powojennemu pseudopostępowi technicznemu, doprowadziło
do uwiądu umysłu, rozbroiło go i zniesławiło. Mechaniczna cywilizacja zostanie
unicestwiona przez wojnę, a masy, które ją zbudowały, posłużą za mięso armatnie
(str. 256).
Ja osobiście nigdy nie interesowałem się polityką. Uważam ją za
dziedzinę anegdotyczną i godną pożałowania, a nawet niebezpieczną. Studiowałem
natomiast historię religii, zwłaszcza zaś religii katolickiej, z dnia na dzień
dochodząc do co raz głębszego przekonania, że to „architektura doskonała” (str.
286).
Europa okresu powojennego gotowa jest już zdechnąć od swoich „izmów”,
od ich anarchii, braku ścisłości w polityce, w estetyce, moralności. Europa
zdycha od sceptycyzmu, arbitralności, bezwoli, bezkształtności, braku syntezy i
Wiary. Ponieważ odgryzła kawałek zakazanego owocu specjalizacji, uznała, że
wszystko wie, i zaufała anonimowej gnuśności wszystkiego co „kolektywne”. Nasze
ekskrementy są tym, co zjedliśmy. Europa żywiła się "izmami" i
rewolucjami. Jej odchody muszą więc mieć kolor wojny i cuchnąc śmiercią.
Zapomniała, że szczęście to rzecz indywidualna i subiektywna i że jej
nieszczęsna cywilizacja pod pretekstem, iż pragnie obalić wszelkiego rodzaju
ograniczenia, stawała się w istocie niewolnicą swojej wolności. Karol Marks
napisał: „Religia to opium dla ludu”, lecz Historia miała szybko dowieść, że
materializm stanie się najbardziej skoncentrowaną trucizną nienawiści, z powodu
której wszystkie ludy w końcu pomrą zduszone w obskurnych, śmierdzących,
bombardowanych korytarzach metra współczesnego życia (str. 298) [+ przypis:
Marksizm jest w równym stopniu
odpowiedzialny za bolszewizm rosyjski co za narodowy socjalizm, który był
liryczną sentymentalną reakcją na komunizm, lecz obarczoną przecież
pierworodnym grzechem kolektywizmu, systemu mechanistycznego i antykatolicyzmu].
Ta książka dobiega końca. Zazwyczaj pisarze spisują pamiętniki pod
koniec życia, gdy już zgromadzą życiowe doświadczenia. Na przekór wszystkim
mądrzejszym wydało mi się najpierw napisać pamiętniki, a potem dopiero je
przeżyć. Żyć! Do tego najpierw trzeba przeżyć połowę egzystencji, ażeby drugą
połowę człowiek mógł przeżyć bogatszy o doświadczenie. Zabiłem swoją
przeszłość, aby pozbyć się jej, jak wąż pozbywa się starej skóry, którą w moim przypadku
było bezkształtne rewolucyjne życie po wojnie (str. 328).
Moją metamorfozą jest tradycja, albowiem tradycja to właśnie zmiana i wymyślenie nowej
skóry. Nie chodzi o chirurgię plastyczną czy okaleczenie, lecz o odrodzenie.
Nie wyrzekam się niczego. Kontynuuję. A kontynuuje od początku, ponieważ
zacząłem od końca. Czy ja się wreszcie zestarzeję? Zawsze zaczynałem od
śmierci. Śmierć i zmartwychwstanie, rewolucja i renesans, takie są dalijskie
mity mojej tradycji (str. 329).
Europa międzywojenna zdychała w swej starej skórze, zdychała z powodu
bezwoli, lenistwa, orgii psychologicznych, materialistycznego sceptycyzmu,
monstrualnej specjalizacji, braku wiary. Obudzi się bardziej świadoma z obeschniętymi
łzami. Kataklizm pochłonie rewolucje, a realna siła francuskiego katolicyzmu
filozoficznego i walczącego katolicyzmu hiszpańskiego zatriumfuje,
doprowadzając do jedności Europy. Watykan pozostaje symbolem niepodzielności
starego kontynentu (str. 329).
Szczegółowe nauki naszych czasów wyspecjalizowały się w badaniu trzech
stałych elementów życia: instynktu seksualnego, odczucia śmierci i
czasoprzestrzennej trwogi. Po przeanalizowaniu tych wartości należy je
wysublimować: instynkt seksualny w estetyce, odczucie śmierci w miłości i
czasoprzestrzenna trwoga w metafizyce religii. Koniec z negacją! Potrzebna jest
afirmacja! Koniec z pragnieniem uzdrawiania. Trzeba sublimować, uwznioślać.
Styl zastąpi automatyzm, technika - nihilizm, wiara - sceptycyzm, ścisłość -
bylejakość, indywidualizm i hierarchia - kolektywizm i uniformizację, tradycja
- eksperymentowanie. Po Reakcji i Rewolucji - Renesans (str. 330).
Od roku 1929 bez ustanku badałem postęp i odkrycia nauki dokonane w
ciągu stu ostatnich lat. Chociaż niemożliwe okazało się zgłębienie wszystkich
jej tajników, a to z powodu co raz bardziej monstrualnej specjalizacji, niemniej
intuicyjnie pojąłem kierunek, w jakim zmierza, i jej ontologiczne znaczenie. Pomiędzy
tyloma rzeczami, które pozostaną dla nas na zawsze tajemne i niezgłębialne,
jedna tylko prawda nie przestaje błyszczeć z równą siłą i wielkością: żadne z
filozoficznych, moralnych, estetycznych czy biologicznych odkryć nie pozwala
zanegować Boga. Co więcej, świątynia, której mury wzniosły nauki szczegółowe,
nie może mieć innego dachu prócz Boskiego nieba (str. 332-333).
A czym jest Niebo? (...) Niebo
nie znajduje się ani wysoko, ani nisko, ani na prawo, ani na lewo, Niebo jest
dokładnie pośrodku piersi człowieka, który ma Wiarę (str. 333).
*Salvador Dali, Moje sekretne życie, Wydawnictwo „Książnica”,
Katowice 2001.
(Dali, jak sam napisał w Epilogu,
zakończył pracę nad tą książką 30 lipca 1941 roku, w samo południe, przebywając
wówczas w Hampton Manor).