niedziela, 18 kwietnia 2010

Katyń-Smoleńsk-Wawel

Katyń. Jedno z wielu miejsc zbrodni komunistycznych. Symbol Golgoty Wschodu. Ale nie tylko. To także symbol zniewolenia. Kłamstwo katyńskie było wszak prostą kontynuacją procesu zniewalania narodu. Przeciwstawianie sie mu rodziło przez pięćdziesiąt lat represje. Mordując w Katyniu, Ostaszkowie, Miednoje oraz w dziesiątkach innych miejsc polską inteligencję Stalin kontynuował rozpoczętą 17 września 1939 rozprawę z wolną Polską. Próba zniszczenia pamięci o tym ludobójstwie przez jego kontynuatorów, a także milczenie Zachodu w obliczu tej zbrodni, to element mechanizmu utrzymującego w ryzach pojałtański porządek świata. Pamięć o Katyniu, w tym kontekście, stanowiła i stanowi o woli narodu do życia, do wolności.

Smoleńsk. Już na zawsze kojarzył będzie się Polakom z miejscem wielkiej tragedii. Ale czy tylko? Katastrofa TU-154, śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego Małżonki, a wraz z nimi śmierć dziesiątek nie anonimowych w końcu osób, stanowi jak gdyby zakończenie trwającego przez siedemdziesiąt lat milczenia świata. Nie tylko my, Polacy, przeżyliśmy wstrząs. Świat przejrzał na oczy. W geopolityce skończyła się era kłamstwa katyńskiego.



Zarówno Katyń, jak i Smoleńsk będą już dla nas zawsze symbolem wielkich indywidualnych tragedii, bólu najbliższych, płaczu osamotnionych. Ale nie tylko. Bo to także symbole polskiego patriotyzmu, solidarności i umiejętności jednoczenia się w chwilach trudnych.



Media. Były z nami przez ostatnich osiem dni. Wierzę, że będą nadal. Do dnia pogrzebu ostatniej z ofiar smoleńskiej tragedii. Może dłużej? Bo chciałoby się wierzyć, że czas żałoby nie będzie kresem dziennikarstwa, które poszukuje dobra - nie taniej, opartej na ludzkiej krzywdzie i cierpieniu, sensacji. Do dziś trwam w osłupieniu słuchając, jak wiele dobrego o Lechu i Marii Kaczyńskich, o prezydenckich ministrach i o dziesiątkach innych osób, które zginęły pod Smoleńskiem, można było powiedzieć przez tych osiem dni. A wszak niewiele jeszcze ponad tydzień temu, przynajmniej w przypadku Prezydenta i rzeszy innych towarzyszących mu w ostatniej – jak się okazało - misji polityków przeważał ton totalnej krytyki. Trzeba więc dzisiaj zapytać też, gdzie jest prawda i jaka – w kontekście tej wartości – jest misja mediów w wolnym państwie. Gdzie kończy się krytyka, a zaczyna nienawiść.



Politycy. Oni także – wydaje się – przeżyli wstrząs. Zachowują się godnie. Potrafili znaleźć język i gesty, które licują z tym, co przezywa większość Polaków. Kto wie? Może rzeczywiście polska polityka po 10 kwietnia będzie inna niż ta, którą znamy. Może rzeczywiście będzie można ją nazwać POLITYKĄ. Trudno mi w to uwierzyć, ale bardzo bym tego chciał. Jedno jest jednak pewne. Tragedia pod Smoleńskiem otworzyła drogę do konsolidacji głównych nurtów politycznych. Jeśli więc nawet nie doczekamy się nowej polityki, to zapewne niebawem ujrzymy nową, bardziej skonsolidowana, scenę polityczną.



Rosjanie. Kolejne wielkie odkrycie minionego tygodnia. Ich sposób współprzeżywania z nami żałoby budzi szacunek. Trzeba im za to podziękować. Wszystko wskazuje na to, że katastrofa prezydenckiego TU-154 stworzyła i im możliwość zmierzenia się z własną historią. A od tego wszak w dużej mierze zależy jakość stosunków polsko-rosyjskich. Kto wie? Może więc przed nami okres intensywnego budowania mostów między Wschodem i Zachodem, czyli powrót do roli, jaka ongiś odgrywała I Rzeczpospolita?



Polacy. Od pięciu lat nie byliśmy tak zjednoczeni. Nie pamiętam takiej manifestacji ludzkiej solidarności i patriotyzmu od pożegnania Jana Pawła II. Nagle okazało się, że – pomimo różniących nas poglądów - wierzymy w te same wartości. Że jesteśmy dumni z tego, iż jesteśmy Polakami. Że potrafimy być razem. Że bycie razem nas wzmacnia. Że możemy wzajemnie liczyć na oparcie w ciężkich chwilach. Że możemy sobie ufać. Że...



Państwo. Pokazało zarówno swoją słabość, jak i siłę. Jak to bowiem możliwe, by na pokładzie jednego samolotu mogło znaleźć się tyle kluczowych dla państwa osób? Dlaczego lecieli na ostatnia chwilę? Dlaczego wysłużonym TU-154? Z drugie strony na szacunek zasługuje fakt, iż – mimo straty tak wielu zajmujących ważne stanowiska osób – państwo działa sprawnie. Sposób w jaki przygotowano żałobę narodową i pochówek Pary Prezydenckiej, jest tego najlepszym przykładem.



Wawel. Podzielił nas jak zawsze, kiedy chowamy kogoś w Narodowym Panteonie. Szkoda. Rozumiem wszystkich, którzy nie zgadzają się z decyzją o pochówku Pary Prezydenckiej na najważniejszej dla Polaków nekropolii. Rozumiem i szanuję to stanowisko, ale boleję nad sposobem, w jaki swój sprzeciw wyrażają. Osobiście staram się przede wszystkim zrozumieć motywy, jakimi kierował się Metropolita Krakowski, podejmując taką a nie inną decyzję. A wtedy przed oczyma jawią mi się wszystkie te wartości, które dane było nam przeżyć w związku z nagłym odejściem tak wielu osób. Ofiara męczenników Golgoty Wschodu, znaczenie prawdy w życiu narodów, znaczenie rodziny w życiu człowieka, patriotyzm, naród, Ojczyzna, Rzeczpospolita, solidarność. Można by mnożyć dalej... Jeśli więc nawet zastanawiamy się, czy rzeczywiście życie Lecha Kaczyńskiego było wystarczająco pełne zasług, które uprawniają go do spoczywania obok naszych królów i bohaterów, to zastanówmy się zarazem, czy owoce jego śmierci nie są od nich ważniejsze.

Los sprawił, że poznałem kilka osób lecących 10 kwietnia wraz z Parą Prezydencką do Smoleńska. Od ośmiu dni przypominam sobie te spotkania. Każde z nich było inne. Wszystkie jednak wspominam dobrze. Dzisiaj żałuję nawet, że niektóre z nich były tak powierzchowne. Że nie włożyłem w nie więcej uwagi, że – jak podczas rozmowy z Prezydentem Kaczorowskim – nie potrafiłem znaleźć słów, które oddały by mój szacunek dla dzieła ich życia. Już za późno, by to nadrobić, ale jeszcze jest czas, by takich błędów nie popełnić w przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz