Skończyła się narodowa żałoba. Media, codziennie, poza wspomnieniami o tragicznie zmarłych, pokazują ich pogrzeby. Ciągle czekamy na tych, których jeszcze nie zidentyfikowano. Po Warszawie, co jakiś czas przejeżdża kolumna samochodów pilotowanych przez BOR lub/i ŻW. Przemieszczają się w kierunku z lub na Okęcie. To kolejne delegacje żałobników.
W Internecie też jesteśmy aktywni. Pisałem już o podziękowaniach dla Rosjan. Są nowe inicjatywy. Można podziękować Prezydentowi Gruzji. Faktycznie. To czego dokonał, by dotrzeć na pogrzeb Pary Prezydenckiej, budzi podziw i szacunek. Tym, którzy nie poszli w jego ślady, można wysłać symboliczna piłeczkę golfową. Nota bene golf robi u nas ostatnimi czasy zawrotną karierę medialną...
Jest więc niby cicho, ale cisza ta rozgrywa się w środku wrzawy. Wrzawy, która na plan dalszy odsuwa takie wydarzenia, jak tragiczna śmierć księdza biskupa Mieczysława Cieślara. A szkoda. Zginął w związku z katastrofą pod Smoleńskiem, ale śmierć poniósł nie tam, lecz na polskiej ziemi. W jego samochód uderzył inny, kierowany przez nietrzeźwego kierowcę. Czy nie jest tak, że i ta śmierć powinna zwrócić nasza uwagę, tyle że na nieco inny problem? Na polskich drogach ginie wszak rocznie pięć tysięcy osób...
Wróćmy jednak do katastrofy pod Smoleńskiem. Szczerze powiedziawszy nie wiem, co myśleć o inicjatywie pana profesora Jacka Trznadela, który wystosował list otwarty do premiera Donalda Tuska z apelem o powołanie międzynarodowej komisji do zbadania tego tragicznego zdarzenia. Zastanawiam się bowiem, czy rzeczywiście są przesłanki ku temu, by obecnie kwestionować dobre intencje i rzetelność rosyjskich organów śledczych. W mediach, w tej sprawie, zaczyna rysować sie poważny dwugłos. Dziennikarze podgrzewają atmosferę podejrzeń pomimo krańcowo przeciwnych temu opinii polskich prokuratorów. Pomyślę więc jeszcze, zanim podpisze apel Pana Profesora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz