czwartek, 12 sierpnia 2010

Żenada



Żenujące przedstawienie zaprezentowała nam dzisiaj Kancelaria Prezydenta RP do spółki z Magistratem Stołecznego Miasta. Odsłonięcie tablicy, która nikogo nie usatysfakcjonuje, a raczej podgrzeje i tak wysoką już temperaturę sporu. Odsłonięcie niemalże wstydliwe. Jak gdyby stanowiące potwierdzenie faktu, że sytuacja przerosła tak ministra Jacka Michałowskiego, jak i jego adwersarzy.


Żenujące zachowanie >>obrońców<< krzyża. Przynajmniej tych, których tak eksploatują media. Bo dla każdego, kto choćby na chwilę zajrzał ostatnio na Krakowskie Przedmieście, jasnym jest, że serwują one nam bezczelną manipulację pomijając tę większość, która bez zacietrzewienia, ale konsekwentnie obstaje przy tym, w co – po prostu – wierzy.


Żenujące manifestacje tych z drugiej strony barykady. Nikt, kto widział co sie tam dzieje nie powinien mieć wątpliwości, że przekroczone zostały granice stosownej odpowiedzi. Szczerze powiedziawszy zdaję sobie sprawę z nieadekwatności określenia >>stosowność odpowiedzi<<.


Żenujący wiec Lewicy na Placu Konstytucji. Miejsce wybrane super. Wszak upamiętnia stalinowską konstytucję z 1952 roku. Trudno o lepsze miejsce, by apelować o zepchnięcie religii do kruchty. Brawo panie Napieralski! Jakże trudno odciąć się od korzeni... Co ciekawe, nie zauważyłem, żeby jakiś dziennikarz dostrzegł tę dziwaczną zbieżność haseł i miejsca.


Żenująca płycizna dyskursu, któremu mogłaby służyć >>awantura<< o krzyż. A przecież jeśli taki by się jednak pojawił nabrałaby ona rzeczywiście charakteru >>sporu<<. Proponuję temat: >>Czy w porządku społecznym posiadamy jakiś inny system wartości stanowiący odniesienie dla naszych działań niż ten, który wyrasta z chrześcijańskiego dziedzictwa?<<, albo: >>Co w rzeczy samej oznacza postulat sekularyzacji życia publicznego? Jaki system wartości powinien zastąpić wartości chrześcijańskie w życiu publicznym?<<.


To co się dzieje wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu to nie tylko walka grupek >>szaleńców<<. To przede wszystkim – w szerszym wymiarze – spór symboliczny. Cieszą mnie, w tym kontekście, stonowane i nieśpieszne wypowiedzi księdza arcybiskupa Kazimierza Nycza. Wierzę, że wie co robi, a cokolwiek robi, robi z godnym sprawy namysłem. Jeśli ktokolwiek może przeciąć ten węzeł gordyjski, to tylko on. Szkoda jedynie, że Kościół w tę sytuację został wmanewrowany. Wmanewrowany przez polityków, którzy każdą świętość położą na ołtarzu politycznej >>skuteczności<<.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz