piątek, 8 lipca 2011

FF, LAT, DINKs...

Jednym z podstawowych prawideł, o którym dowiadują się rodzice, jest to mówiące, iż poczucie bezpieczeństwa malucha buduje się poprzez stałość. Poszczególne aktywności powinny następować w stałych sekwencjach. Śniadanie, spacer, drugie śniadanie, piaskownica, obiad, drzemka, zabawa, podwieczorek, zabawa, kolacja, sen. Wszystko o stałych porach. Każde zaburzenie tego ładu rodzi swoje konsekwencje. Niemiłe tak dla malucha, jak i jego rodziców.
I tak nam już zostaje do końca życia. Niby zrzucamy sztywny gorset pór karmienia (wiadomo, przychodzi czas kiedy hormony buzują), ale już na zawsze każda zmiana będzie wiązała się z mniej lub bardziej poważnymi emocjami. Wystarczy, żeby w lipcu przez kilka dni zapanował listopad i już wszyscy wpadamy a to w przygnębienia, a to w furię. No bo przecież rok to kilka następujących po sobie pór: najpierw wiosna, potem lato, jesień i zima. Kiedy idzie w takim porządku – czujemy się bezpieczni i zadowoleni. Kiedy coś w tym ładzie szwankuje – odczuwamy zagrożenie.
Można by przypuszczać, że u podłoża tego zjawiska leży nasze dążenie do wiedzy. W tym sensie mianowicie, że czujemy się bezpieczniejsi, kiedy wiemy mniej więcej co nas czeka; a zagrożeni, kiedy bądź to nasze przewidywania się nie sprawdzają, bądź też kompletnie nie mamy pojęcia, co się może w niedalekiej przyszłości wydarzyć. Pewnie dlatego tak wypatrujemy symptomów. Przebiśniegi? Zaraz będzie wiosna. Liście opadają z drzew? Niechybnie zima za progiem. Politycy odgrzewają temat aborcji i związków partnerskich? Lada moment wybory.
I już chyba tylko w tym sensie temat aborcji rozgrzewa ludzkie emocje. Oklepany stanowi normalny element kampanijnych dekoracji pozwalający zorientować się wyborcom na jakim etapie kadencji parlamentu się znajdujemy. Wprawdzie co niektórzy próbują nadać mu nowy sznyt wprowadzając do języka „debaty” potworki językowe (np. zamiast dziecko – płód), albo rozlepiając na murach plakaty przedstawiające drastyczne zdjęcia z masakry nienarodzonych. Na nic to jednak. Hasło „aborcja” ma takie samo znaczenie jak „przedwiośnie”. Po przedwiośniu przychodzi wiosna. Po kampanii za liberalizacją lub zaostrzeniem ustawy zwanej antyaborcyjną (dziwna nazwa dla aktu prawa, który zezwala na zabijanie dzieci) – oficjalna kampania wyborcza.
Temat związków partnerskich wydaje się mniej oklepany. W naszym małym zapiecku zalatuje nawet pewną świeżością. Co więcej – można mu wróżyć jakąś przyszłość. Bo jest faktem, że do sakramentalnych związków – statystycznie rzecz biorąc - nam nieśpieszno, a jakoś tak żyć samemu też niewygodnie. Poza tym trochę tolerancyjni jednak jesteśmy, więc choć o małżeństwach „jednopłciowych” myśli w swej masie nie dopuszczamy, to coś mi się wydaje, że kontrakty cywilne osób homoseksualnych bylibyśmy w stanie strawić. Choć oczywiście mogę się mylić.
A właśnie! Odnoszę dziwne wrażenie, że naszą polską dyskusję o związkach partnerskich zdominowało przeświadczenie, że są to związki homoseksualne. Tymczasem – jak pokazuje chociażby doświadczenie francuskie – 94% takich zalegalizowanych związków (PACS), to związki heteroseksualne. To zresztą dość naturalne. Homoseksualiści stanowią w sumie niewielki odsetek ludzkości.
Zalegalizowane czy nie związki partnerskie plenią się po świecie. Warto więc czem prędzej pogłębić swoją znajomość tematu. Bo taki prosty on wcale nie jest. Patrząc na społeczeństwa, które połknęły tę żabę nieco wcześniej niż my, możemy zaobserwować przynajmniej kilka modeli takich relacji. Trzy z nich wydaja się dominować:
FF – czyli Fucking Friends (inaczej - Friendship with Benefits): klarowny układ – seks bez żadnych zobowiązań, także emocjonalnych.
LAT – czyli Living Apart Together: razem, ale osobno. LAT to życie na dwa domy; w stałym związku, ale z pozostawieniem dużej przestrzeni dla indywidualnej wolności.
DINKs - czyli Double Income No Kids: podwójna pensja, żadnych dzieci. Świadomie wybrana bezdzietność pozwala kultywować wybrany styl życia, rozwijać karierę, realizować pasje bez obciążeń i życiowych zobowiązań.
No więc uczę się tych nazw. Człowiek wszak uczy się całe życie, a i tak durny umiera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz