Κρῆτες ἀεί ψεύσται
Miałem już nie włączać komputera. I dobrze mi szło. Naprawdę. Coś jednak powstrzymało mnie przed naciśnięciem „play” w CD na czas, gdy w „Trójce” rozpoczynał się serwis informacyjny. A przez cały dzień z informacjami z kraju łączyło mnie tylko jedno, przypadkowe łypnięcie okiem. Tak dobrze szło…
No i usłyszałem. Niby nic wielkiego. Fragment debaty w związku z wnioskiem o wotum nieufności dla ministra Bogdana Klicha. Padło na Napieralskiego, który zarzekał się, że SLD – jako jedyne – do argumentacji za odwołaniem szefa MON nie włączy wątku smoleńskiego. Poczułem się jak kretyn. No bo przecież sam bym na to nie wpadł! Nie wpadliby na to też pewnie Ci, którzy byli na sali obrad Sejmu i – niewątpliwie – w wielkim skupieniu wysłuchiwali kolejnych mówców. Jednocześnie jednak uległem „zauroczeniu” sofistycznymi talentami lidera lewicy, który mówiąc, że o czymś nie mówi, o tym powiedział. Taki drobny chwycik, który pamiętam jeszcze ze szkoły podstawowej.
A skoro już usłyszałem, czara goryczy musiała się przelać. Bo to wszak jeszcze dwa miesiąca z okładem, jak minie rok, odkąd dzień w dzień słyszę zewsząd nazwę Smoleńsk. I nie widziałbym w tym nic złego, gdyby nie fakt, że nie o katastrofę smoleńską wszak w tym chodzi. Stała się ona już tylko orężem do wzajemnego młócenia się po ryjach. Ofiary katastrofy, ich bliscy, wspomnienie narodowej żałoby – wszystko to stało się ważne tylko o tyle, o ile można użyć ich, jako maczet w stosunkach międzynarodowych lub krajowych porachunkach.
Brzydzi mnie ten chocholi taniec na grobach tragicznie zmarłych. Podobnie brzydzą mnie wizyty polityków na terenach dotkniętych skutkami klęsk żywiołowych, czy w miejscach, gdzie doszło do jakiejś tragedii. Zbijanie politycznego kapitału na ludzkim bólu, na wielu indywidualnych tragediach to jedno z najohydniejszych oblicz postpolityki.
"Smoleńska wojna osłabia Polskę. To truizm. Państwo toczone przez zimną wojnę domową po prostu musi być coraz słabsze. Gdy jedynym – i nieskrywanym – celem polityków jest zniszczenie konkurencji, państwo, już przedtem słabe i nieudolne, wpada w paraliż, a jego zewnętrzni przeciwnicy zacierają ręce" pisze w "Rzeczypospolitej" Piotr Skwieciński (http://www.rp.pl/artykul/9157,606196-Skwiecinski--Boj-na-smolenskich-trumnach.html).
OdpowiedzUsuń