wtorek, 1 lutego 2011

Kupa

Jak dobrze, że tydzień temu sypnęło jednak śniegiem. Jak dobrze. Przykro było bowiem patrzeć na to, co odkryła odwilż. A odwilż zawsze odkrywa to samo. Stery śmieci, niedopałków i psich odchodów. Wiosną szybko przygłusza je trawa. Co innego zimą. Piętrzą się w miejscach, gdzie wcześniej swe oblicze dumnie prezentowały pryzmy brudnego śniegu. Szczerze powiedziawszy wolę ten brudny śnieg niż to, co ukazuje się oczom, gdy znika.
Problem psich odchodów wydaje się w naszym pięknym kraju problemem nie do rozwiązania. Sytuacji nie zmieniają spektakularne akcje, w wyniku których nad takim np. Morskim Okiem zbiera się ich jednorazowo 15 kilogramów; kampanie społeczne, a nawet specjalistyczny sprzęt, którego – w dobie bezrobocia – nie ma kto obsługiwać. Psia kupa wrosła w nasz polski krajobraz. Rzec mógłby ktoś - stała się częścią naszej kultury. Dyskutujemy o niej zażarcie. W prasie, radiu, telewizji, Internecie, na skwerach i osiedlach. Zaprząta nasze umysły i sen spędza z oczu urzędnikom odpowiedzialnym za utrzymanie czystości.
Bo i rzeczywiście warto o niej rozmawiać. Rozmazana na chodniku, w centralnym punkcie miejskiej rabaty, wygrzebana przez dziecko w piaskownicy mówi nam ona o tym, jak bardzo, nawzajem się szanujemy. A w zasadzie, jak bardzo mamy się wzajemnie w wielkim poważaniu. Jeśli tak kształtują się stosunki między nami, trudno, by inaczej wyglądała nasza relacja do państwa i państwa (wszak jest naszą emanacją) do nas. To ostatnie może dla przykładu, przez wzgląd na jakże wielkie dla nas poważanie, zmienić reguły gry i – chociażby – przenieść część składek z kapitałowego do solidarnościowego systemu ubezpieczeń emerytalnych.
Przy okazji owo państwo nie stara się nawet zbytnio o zachowanie pozorów. No bo jakoś tak bez przekonania wskazuje na troskę o nasze przyszłe emerytury, jako powód planowanych zmian. I słusznie. Państwo nie powinno oszukiwać obywateli. Zmiana ma służyć poprawie stanu finansów publicznych. A emerytury? To śpiew przyszłości. Zmartwienie innej ekipy. Czy w ogóle warto się o to martwić? Ewentualne koszty przyszłych emerytur przerzuci się wszak na kolejne pokolenia. Bo wszak: „Skoro sensem życia jest wygoda, nie ma powodu myśleć o przyszłych pokoleniach. Tym bardziej że w większości nie będą to własne dzieci, ale imigranci, którym nie ma powodu zostawiać oszczędności ani nie zostawiać długów”. Przyjęcie takiego punktu widzenia zwalnia nas z zamartwia się także kwestią, jak z deficytem finansów publicznych poradzi sobie państwo, które nie potrafi rozwiązać problemu psich odchodów…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz