***
Poza książkami do przeczytania gromadzę też gazety, których nie uda mi się na bieżąco przestudiować, a w których dostrzegłem coś interesującego. Prędzej czy później przychodzi taka chwila, w której doczekują się one swoich pięciu minut. Ostatnio padło na „Plus Minus” – dodatek do „Rzeczypospolitej” z 9-10 października 2010 roku, gdzie moją uwagę przykuła ciekawa polemika Bronisława Wildsteina („Świat na głowie czyli Tyrmand politruk”) z opublikowanym tydzień wcześniej na łamach tego samego tytułu tekstem Krzysztofa Masłonia pt.: „Tyrmand dla dorosłych”. Szczególnie zainteresował mnie wątek poboczny w tekście Wildsteina, a mianowicie stwierdzenie, że Bolesław Piasecki stworzył przed wojną „nazistowską organizację ONR-Falanga”. Żeby być precyzyjnym należy zaznaczyć, że zapewne chodzi Wildsteinowi o RNR (Ruch Narodowo-Radykalny) – Falanga. Ale to tylko szczegół. Ważniejszym jest aby podkreślić, że określanie tego ugrupowania przymiotnikiem „nazistowskie” jest grubym nadużyciem.
Myśli tej rozwijał nadzwyczajnie nie będę. Zamiast tego niżej zamieszczam szkic dotyczący ideologii okupacyjnego wcielenia RNR – Falanga, jakim była Konfederacja Narodu. Jako że i ona pojawia się w „Świat na głowie czyli Tyrmand politruk” będzie to chyba uzasadnione. Mniemam, że pozwoli on zainteresowanym wyrobić sobie zdanie, czy mam rację pisząc o „grubym nadużyciu”.
Publikowany tekst to wersja sprzed korekty i opracowania redakcyjnego szkicu opublikowanego w II tomie „MYŚL I POLITYKA. KSIĘGA PAMIĄTKOWA DEDYKOWANA PROFESOROWI JACKOWI MARII MAJCHROWSKIEMU” pod redakcją naukową prof. Bogdana Szlachty (Kraków 2011), pod tym samym tytułem co niniejszy post (s. 143-163). Dlatego należy go traktować wyłącznie poglądowo.
***
Konfederacja Narodu (KN), okupacyjne wcielenie Ruchu Narodowo-Radykalnego (RNR) "Falanga", a raczej środowiska, z których się ona wyłoniła, rozpoczęły swą działalność już późną jesienią 1939 r. (1). Właściwa Konfederacja, w swej ostatecznej formie, ukształtowała się dopiero w połowie 1941 r. Obok Bolesława Piaseckiego, który pełnił w niej rolę niekwestionowanego "wodza", do głównych postaci tego środowiska ideowopolitycznego zaliczyć należy Jerzego Hagmajera, Włodzimierza Pietrzaka, Wojciecha Kętrzyńskiego, Mieczysława Kurzynę, Ryszarda Reiffa, Jerzego Horodyńskiego, Jerzego Cybichowskiego i Leszka Niżyńskiego (2).
W skład KN weszli przede wszystkim ludzie młodzi (3). Zresztą to właśnie w młodzieży działacze tej organizacji, czy też "ruchu społecznego" (jak się sami określali) pokładali nadzieję na realizację swoich zamierzeń programowych. Z myślą o niej to właśnie stworzono odrębną komórkę organizacyjną "Teren Młodzieży KN", którą początkowo kierował M. Kurzyna, a po jego śmierci (tj. od wiosny 1942 r.) J. Cybichowski (4).
KN nigdy nie należała do organizacji najliczniejszych, choć przez cały okres okupacji przewinęło się przez jej szeregi kilka tysięcy osób (5). Było to jednak środowisko wyjątkowo aktywne ideologicznie, o czym świadczy chociażby prowadzona przez nie działalność wydawnicza (kierował nią znany krytyk literacki, prozaik i poeta, W. Pietrzak). Zaowocowała ona nie tylko znaczną ilością wydawnictw zwartych, ale także całą plejadą tytułów prasowych. Znajdziemy wśród nich pisma ogólnoinformacyjne o charakterze środowiskowym, takie jak: "Nowa Polska", "Nowa Polska Wieś", "Ziemia Nowa", "Do Broni!", "Młodzież Imperium"; teoretyczno-polityczne: "Fakty na Tle Idei", "Biuletyn Słowiański", "Agencja", "Blok Środkowo-Europejski"; czy w końcu kulturalno-literacką "Sztukę i Naród".
Za koniec działalności KN uważa się jej rozbicie w Powstaniu Warszawskim i aresztowanie, w listopadzie 1944 r., jej przywódcy - B. Piaseckiego przez władze sowieckie. W okresie PRL część jej działaczy, na czele z Piaseckim, tworzyła najpierw redakcję pisma "Dziś i Jutro", a następnie Stowarzyszenie PAX.
Konfederaci uznawali swoją organizację za awangardę szerzej pojmowanego "ruchu społecznego" o charakterze katolickim i narodowym (6). Trzon ich wizji ideologicznej stanowiła wypracowana w tym środowisku koncepcja narodu i jego odrębności opartej na: z jednej strony specyficznie pojętych czynnikach biologiczno-genetycznych, z drugiej zaś na czynniku swoistego światopoglądu, rozumianego jako światopogląd narodowy. Naród był dla nich przede wszystkim wspólnotą krwi, a nawet wspólnotą rasy oraz wspólnotą światopoglądu i wynikających z niego zadań, których realizacja przyczynić się miała do budowy wspólnego, narodowego (czy też ogólnosłowiańskiego lub nawet europejskiego) dobra (7). Na czynniki pozabiologiczne, społeczne, ideologowie KN pozornie zwracali mniejszą uwagę, nigdy nie negując jednak ich istotowości, ich wpływu na rozwój osobowości jednostki, osobowości specyficznej, bo determinowanej przez przynależność do określonej grupy narodowej (8). Stąd też olbrzymia waga, przypisywana przez publicystów KN zagadnieniu "czystości krwi". Przywódca tej grupy pisał m.in.: "Na terenie bazy-matki polskości musi być prowadzona intensywna polityka populacyjna celem osiągnięcia rdzennie polskiej podstawy biologicznej ekspansji. Założenia populacyjne winny się opierać na zasadzie zdrowej, katolickiej rodziny, do którego to celu należy wykorzystać silne instynkty rodzinne Polaków. Tutaj też przede wszystkim winien być rozwiązany drogą planowej polityki wychowawczej problem przemiany mas potencjalnych Polaków w świadomych członków Narodu [podkr. A.P.]. Przemiana ta musi być dokonana w tempie rewolucyjnym, nadrabiającym wiekowe błędy przeszłości i uzdalniającym Polskę do stania się podmiotem dziejów” (9).
Tak często przytaczana kwestia "czystości krwi", jak się wydaje, ujmowana była przez KN nie z pozycji rasistowskich, czy antropologicznych - była to bardziej kategoria metafizyczna. Konfederaci podkreślali bowiem, iż "(...) na naszą jedność narodową złożyli się Polacy, Litwini, Rusini, wielu Niemców, sporo Czechów, grupy Tatarów i Ormian” (10). Jeden z czołowych przedstawicieli myśli konfederackiej, jezuita, ks. Józef Warszawski tak definiował naród: "Zespoły plemienno-ludowe, które poznały treść sobie pisaną, zadania sobie zlecone, które je sobie postawiły jako świadomy cel, jako wielkość do realizacji, a siebie samych stopiły w jeden podmiot dziejowy, w jedną wielką przyczynę sprawczą - te zespoły zwiemy narodami. Jak widać powyższe ujęcie narodu uwypukla nadzwyczaj plastycznie dwa powszechnie przyjęte współczynniki narodu: bios i logos, krew i ideę, przyczynę sprawczą i przyczynę celową” (11). Tak więc czynniki biologiczne istotne są tylko o tyle o ile stanowią potencjalną możliwość rozwoju na ich gruncie prawdziwego narodu - wspólnota pochodzenia, podobnie jak wspólnota zamieszkiwanego terenu jest istotna tylko o tyle o ile stanowi czynnik autoidentyfikacji jednostki ze swoim narodem. Zasadniczą zaś determinantą jest duchowość wyrosła na gruncie wspólnoty dziejów i celów, a więc dnia wczorajszego, współczesności i przyszłości - wyrażająca się we wspólnocie czynu i wiary. Wszelkie więc określenia typu "krew", "wspólnota krwi", "rasa" itp. należy rozumieć w tym kontekście jako swoistą metaforę odnosząca się bardziej do logosu niż biosu (12).
Zagadnienie tzw. "czystości krwi" wyrażało się m.in. w postulacie, by narodem kierować mogła jedynie elita, tj. ci jego przedstawiciele, którzy posiadają cechy charakterystyczne dla "ducha narodu", gdyż tylko oni potrafią dostrzec zgodne z nim cele i sposoby ich osiągnięcia. Nie mogła więc być ona utożsamiana z żadną partią lub organizacją. "W jej skład - jak pisali - wchodzi na równi chłop z wojewodą, szewc z profesorem. Obejmuje ona całość produktywnego życia” (13). Wizję tak formułowanego przywództwa określali oni mianem korporacjonizmu, co niewątpliwie stanowiło próbę odwołania się do katolickiej nauki społecznej, w tym przede wszystkim encykliki Leona XIII "Rerum novarum", z pewnymi jednak innowacjami. Jedną z nich jest fakt zastąpienia przez ideologów KN solidaryzmu społecznego opartego na więzi religijnej podobnie pojętym solidaryzmem narodowym (14).
Do najważniejszych zadań elity należeć miało "modelowanie" narodu, tzn. rozwijanie cech najbardziej pożądanych (tj. typowo polskich) i tłumienie tych niezgodnych z interesem narodowym (15). Postulat, by narodem kierowała elita, wynikał tak z przyjęcia określonej koncepcji narodu, jak i z założenia, iż jednostka może funkcjonować tylko w określonej precyzyjnie szerszej wspólnocie (narodzie) (16), która z kolei, by móc realizować swe cele - rozumiane jako realizacja dobra wspólnego - musi posiadać najbardziej funkcjonalną organizację. Dla konfederatów mogła to być jedynie organizacja hierarchiczna. W swych rozważaniach na ten temat ideologowie KN często uciekali się do argumentacji o wyraźnie religijnym charakterze (17).
Poszczególne narody różnią się między sobą, zdaniem konfederatów, właśnie ze względu na tą podstawową dyspozycję, jaką jest specyficznie pojęta wewnętrzna "wspólnota krwi" - warunkuje ona zasadniczą odmienność ich cech, a co za tym idzie także celów, jakie przed sobą stawiają. Cele te nie mogą być, ze względu na wspomniane zróżnicowanie, zbieżne ze sobą. Wprost przeciwnie - kolidują ze sobą i wzajemnie się wykluczają. Efektem takiego stanu rzeczy jest wzajemne ścieranie się narodów. W trakcie tej walki (dzieje ludzkości przedstawiane są w publicystyce KN jako historia ścierania się różnych nacjonalizmów) naród wzmacnia swoją tożsamość, co pozwala mu w sposób zdecydowany odróżnić siebie i własne interesy od innych. Pozwala mu ona też na ciągłe ulepszanie sposobów działania w tej nieustającej konkurencji, sposobów, których ciągłe doskonalenie służyć ma jego przetrwaniu oraz rozwojowi materialnemu i duchowemu (18). Temu celowi służyć mogą w zasadzie wszelkie działania. Metody jego realizacji ograniczają jedynie "dobro narodu" (19) i zasady etyki katolickiej (20).
Obok narodu więc, centralną kategorią ideologii KN był katolicyzm - katolicyzm pojmowany bardzo specyficznie, deklaratywnie uznawany za najwyższy miernik wartości moralnych i regulator stosunków międzyludzkich (21). Wydaje się, iż owa specyfika polskiego katolicyzmu miała - zdaniem konfederatów - polegać na jego zdecydowaniu i sile. W religii szukali oni oparcia dla realizacji bardzo ambitnych celów politycznych, dlatego też eksponowali tylko te elementy doktryny, które mogły im sprzyjać. Postulowali także zmianę charakteru polskiej religijności, co miało pociągnąć za sobą zmiany w polskim charakterze narodowym i w systemie wyznawanych przez naród wartości. Pisali: "(...) Nasz Naród dlatego ponosi ciągłe klęski, że bawimy się w filozoficzne rozważania, że tworzymy plany, ale nie czujemy powołania, aby je realizować" (22).
Inne, nie oparte na katolicyzmie światopoglądy, konfederaci stanowczo odrzucali oświadczając, iż jedynie Polak-katolik jest prawdziwym Polakiem, a z drugiej strony najbardziej wartościowym chrześcijaninem, który nie uległ skażeniu przez protestancki kult pieniądza, pozostając wiernym katolickim (tj. prawdziwie chrześcijańskim) korzeniom kultury europejskiej (23). W związku z tym to właśnie Polakom, jako "narodowi wybranemu" przypada misja społeczno-moralnej przebudowy współczesnego świata. Misja ta pozwala im na nieliczenie się, a nawet na ograniczanie specyfiki i odrębności innych narodów (24), także przy użyciu siły, którą konfederaci uznawali za godny środek służący realizacji ich celów (25). Gloryfikowanie katolicyzmu i jego znaczenia w dziejach narodu nie wykluczało jednak subtelnej krytyki samej instytucji Kościoła lub chociażby pomijania milczeniem jego roli (26) oraz otwartej krytyki ugrupowań politycznych i ruchów społecznych, które określały się jako katolickie, zaś swój program opierały na nauczaniu społecznym Kościoła (27). Więcej niż o nim pisano w tym środowisku o umiejętności Polaków do łączenia "(...) transcendentalizmu religijnego z interesem narodowym" (28).
Należy zaznaczyć, iż wszelkie działania (szczególnie zaś te służące realizacji celów narodowych) powinny mieć - zdaniem publicystów KN - charakter spontaniczny i wynikać z odczuć i woli, z osobistego przeżycia właściwości i potrzeb narodu (29). Podstawową więc zasadą w tym przypadku powinno być opieranie się na subiektywnych odczuciach i wrażeniach, na osobistym zdaniu o danym zjawisku, a nie analizie jego sensu (30). Wszelkie bowiem dociekania istoty rzeczy ograniczone są interesem narodowym i poprzez jego pryzmat powinny być weryfikowane. Dlatego ich odczytywanie powierzone winno być elicie narodowej, która najlepiej rozumie naród i jego potrzeby. Tej to awangardzie narodu każdy Polak powinien się bezwzględnie podporządkować, gdyż naród powinien działać jak jeden organizm, organizm, którego wszyscy są członkami, elita zaś mózgiem (31).
Zarysowane powyżej podejście charakteryzuje także ogólny stosunek ideologów KN do racjonalizmu. Za praktycznie niemożliwe uznali oni zbudowanie na jego podstawie pozytywnego programu społecznopolitycznego, a tym bardziej wydajnego ustroju. Koncepcje oparte na surowym rozumowaniu mogą, ich zdaniem, przyczyniać się jedynie do dalszego pogłębiania chaosu we współczesnym świecie (32). Stąd też w publicystyce KN bierze się zapewne ostra krytyka inteligencji, jako warstwy bezproduktywnej i oderwanej od rzeczywistości (33), której wiedzę, czy umiejętności należy podporządkować raczej realizacji celów narodowych (34), tj. przede wszystkim skierować jej energię na prace nad narodowym uświadomieniem warstw ludowych (35).
Wartościowe, zdaniem konfederatów, jest jedynie emocjonalne podejście do rzeczywistości społecznej - podejście takie powinno charakteryzować przede wszystkim stosunek jednostki do narodu (36). Stosunki na tej linii nie mają, jak twierdzili konfederaccy ideologowie, nic wspólnego z relacjami podległości. Nie może tak być, gdyż przyjęto przecież w tym środowisku koncepcję, iż naród jest zbiorem jednostek o podobnej mentalności i cechach, a więc interesy narodowy i jednostkowe powinny się ze sobą po prostu pokrywać. Prawdziwy Polak utożsamia się z narodem przyjmując zarazem za swoje jego cele i interesy. Jak pisze S. Faliński "(...) tożsamość ma polegać na wyzbyciu się tej tożsamości i indywidualności, ponieważ indywidualność ma polegać na przyjęciu i realizowaniu, emocjonalnych, a w sposób metafizyczny określonych ideałów" (37). Innymi słowy ujmując, naród ma być "rojem" (38) tak samo myślących, a co więcej tak samo czujących "pszczół" (39).
Innym kluczowym zagadnieniem ideologii KN było niewątpliwie pojęcie wroga, czyli czynnika zakłócającego konstruktywne dążenia narodu. Dla konfederatów wrogiem takim był, przez wieki istnienia Polski, "żyd" (40), będący mistycznym uosobieniem kosmopolityzmu (41). To właśnie przedstawicieli tego narodu obciążali oni winą za powstanie wszelkich szkodliwych, ich zdaniem, dla narodu idei, światopoglądów i organizacji - przede wszystkim komunizmu, socjalizmu, liberalizmu i masonerii (42). W tym świetle jasnymi stają się, tak często występujące w publicystyce omawianego ugrupowania, hasła typu: "Niemcy i żydzi podpalili świat, razem muszą spłonąć", "Żyd nie wróci", czy "Hitleryzm i komunizm [tzw. żydo-komuna - A.P.] to jedno" (43). Bardziej zrozumiałymi stają się też i takie słowa, napisane w okresie likwidacji getta warszawskiego: "Polska zostanie odżydzona. Pozbędziemy się elementu pod każdym względem szkodliwego, elementu, który w życiu politycznym był zawsze wrogo do Polski nastawiony, który zabagniał nasze życie kulturalne, i którego rola w życiu społeczno-gospodarczym była również niezmiernie szkodliwa, powodując między innymi zwichnięcie struktury socjalnej Narodu Polskiego" (44). Należy niewątpliwie zgodzić się z S. Falińskim, że ta "irracjonalna konstrukcja Żyda wydaje się niezbędna dla utrzymania spójności (...)” światopoglądu budowanego przez KN (45).
KN, jako ugrupowanie o antyracjonalistycznym nastawieniu, z dużą niechęcią odnosiła się do wszelkich konstruktów społecznych i gospodarczych wyrosłych na gruncie tego prądu umysłowego. Krytyce poddało to środowisko zarówno liberalizm, jak i komunizm; demokrację i totalizmy. W zamian konfederaci proponowali zupełnie nowy, korporacyjny ustrój oparty na nowej koncepcji filozoficznej, na "uniwersalizmie” (46).
Liberalizmowi ideologowie KN zarzucali brak zdolności do takiego działania, które umożliwiłoby właściwe funkcjonowanie i rozwój narodów (47) - kapitalizm zaś postrzegali jako formację sztucznie dzielącą naród na klasy (48). Z drugiej strony komunizm oskarżali o to, iż wielu kapitalistów zastąpił jednym - państwem, które wykorzystuje robotników z jeszcze większą bezwzględnością, dążąc przy tym do unicestwienia samego narodu jako podstawy przedkomunistycznej cywilizacji (49).
Konfederaci, odrzucając liberalizm i komunizm, pragnęli stworzyć dla swojego narodu zupełnie nowy system społecznogospodarczy - system sprawiedliwy i wydajny, którego fundamentem byłby naród, jako "(...) historyczna i zasadnicza forma więzi społecznej" (50). Wszelkie grupy tworzące się w narodzie, ze względu na podział ról społecznych, miały w tym celu podporządkować się dobru wspólnemu, czyli narodowi (51). Oczywiście pojednanie takie mogli zakłócić wrogowie narodu, za których uznano wszelkie grupy obce etnicznie (przede wszystkim te nastawione kosmopolitycznie) (52). Z tego też powodu postulowali dążenie do stworzenia społeczeństwa jednonarodowego, którego pełnoprawnymi członkami byliby jedynie ci Polacy, którzy należeliby do organizacji politycznej stworzonej przez KN (53). W celu zorganizowania owego jednolitego narodowo społeczeństwa planowano ograniczenie w prawach obywatelskich, bądź usunięcie z Polski, wszystkich Żydów i Niemców oraz asymilację pozostałych mniejszości narodowych, uznawanych zresztą, jak to miało miejsce np. w przypadku Białorusinów, za "szczep", część narodu polskiego (54). Należy jednak podkreślić, iż choć KN bardzo niechętnie odnosiła się do mniejszości narodowych, w tym przede wszystkim do Żydów, to nie planowała wzorować się na hitlerowcach w sposobach "rozwiązania kwestii żydowskiej". W publicystyce konfederackiej nie odnajdziemy żadnych śladów projektów eksterminacji tego narodu. Myślano natomiast bądź to o jego izolacji (getta (55)), bądź o przesiedleniu nad Wołgę (56).
W budowie jednonarodowego społeczeństwa szczególną rolę miało, według konfederatów, odegrać chłopstwo (57) jako grupa "(...) najbardziej biologicznie polska" (58), ta część narodu, która przechowała, w nieskażonej formie, polskie obrzędy, podania, legendy, pieśni i stroje (59) - a ponadto stanowiąca przeważającą część narodu (60). Jedynie przez całkowite zespolenie nacjonalizmu z ruchem chłopskim - jak uważali konfederaci - można doprowadzić w Polsce do rozbudzenia, tak jej potrzebnej, "dynamiki społecznej" (61). Warstwa ta jest ponadto ostoją, podstawowej dla istnienia narodu wartości, jaką jest rodzina.
Zagadnienie rodziny jest kolejnym osiowym problemem ideologii konfederackiej, gdyż to właśnie jej kształt ma decydować o obliczu całego narodu. Musi więc znaleźć się ona, co naturalne, w centrum zainteresowania przyszłego państwa polskiego (62). Ma być ona katolicka (oczywiście jej katolicyzm powinien być zgodny z rozumieniem tego terminu przez KN) i patriarchalna, gdyż "(...) kobieta jest równa mężczyźnie tylko pod tym względem, że posiada tą samą naturę ludzką, że jest człowiekiem. Różni się natomiast całą tęczą właściwości zarówno fizycznych jak i psychicznych. Psychika [bowiem - A.P.] kobiety nie jest ani niższą, ani wyższą niż u mężczyzny - jest inna" (63). Dlatego też w rodzinie konieczny jest ścisły podział ról. Mężczyzna z racji swych predyspozycji ma zabiegać o środki na jej utrzymanie, zaś kobieta, zgodnie ze swoją naturą i powołaniem zabiegać o "ciepło domowego ogniska" i taką atmosferę, by umożliwić mężowi, poza pracą zawodową, także udział w życiu publicznym narodu. Najważniejszym obowiązkiem matki i żony ma być jednak wychowanie swojego potomstwa w odpowiednim, tj. narodowokatolickim duchu, gdyż od tego zależy przyszłość narodu (64).
Nie tylko jednak na kobietach spoczywa obowiązek wychowania młodych Polaków. Zadaniem tym ma zajmować się także państwo, którego rolą jest dbanie o wykształcenie w młodzieży odpowiedniego i jednolitego światopoglądu oraz rozwijanie w niej typowo polskich cech, silnego charakteru i wszelkich właściwości warunkujących siłę i energię (65). Celem takiego wychowanie miało być ukształtowanie człowieka bezwzględnie realizującego interesy narodowe (tożsame zresztą z jego własnymi celami) i przez to dążącego do samorealizacji (66). Tak więc jednostki, które mają tworzyć naród, mają być silne zarówno fizycznie, by mogły sprostać zadaniom stawianym im przez społeczeństwo, jak i duchowo, co wyrażać się miało bezkrytycznym i bezwzględnym przyjęciem narodowego światopoglądu za własny. Tak wymodelowany człowiek, zdaniem konfederatów, będzie potrafił samodzielnie znaleźć i zastosować środki do realizacji narodowych celów (67). Należy jeszcze raz podkreślić, iż konfederaci postulowali takie wymodelowanie sylwetki moralnej Polaka, by umiał on utożsamiać cele ogólne z celem indywidualnym, a utożsamienie to wynikałoby z przyjęcia "jednolitego poglądu na świat", tj. światopoglądu, który jednostka uznawałaby za własny. Miało to być tym prostsze, że naród miał składać się z jednostek podobnych pod względem biologicznym i jednolicie wychowanych - jednostki te więc musiałyby podobnie myśleć i odczuwać. Ważnym łącznikiem miał być też, jednolicie i irracjonalnie postrzegany, cel wszystkich działań narodowych - czyli dobro narodu, który tym łatwiej będzie osiągnąć im bardziej we wszystkich jednostkach uwidoczni się specyficzna i jednolita "dusza polska" (68).
Nie należy zapominać jednak, iż konfederaci wymagali od Polaków nie tylko zdecydowania i jednolitości w działaniu, ale też przestrzegania pewnych standardów moralnych w dążeniu do osiągnięcia celów narodowych. Podstawą tego systemu aksjologicznego miało być, rzecz jasna, chrześcijaństwo. Oczywiście chrześcijaństwo w rozumieniu KN, tj. takie, które zaakceptowałoby apologizowane przez to ugrupowanie "(...) odwieczne pragnienie walki właściwe każdemu mężczyźnie" (69) i "specyficznie polską cechę charakteru" – imperializm (70).
Można więc stwierdzić, iż "nowy Polak", w rozumieniu KN, miał być człowiekiem czynu, pełnym energii, chęci i umiejętności praktycznego działania, działania służącego realizacji celów narodowych. Miał rozwinąć się w nim instynkt walki i poczucie mocy oraz zdolność działania w grupie i dla grupy. Wszelkie jego postępowanie powinno wynikać nie z przymusu, czy z konieczności wypełniania rozkazów, ale z uwewnętrznionego uprzednio światopoglądu (jednolitego w jednolitym narodzie), który nakazuje działanie dla dobra narodu, dobra, do osiągnięcia którego wieść mają zalecenia najlepszej jego części - elity. Sylwetka taka miała w pełni oddawać, głoszony przez konfederatów, "ideał rycerski" (71).
Obok rodziny bardzo ważną rolę w życiu narodowym miała odgrywać armia rozumiana nie tylko jako formacja zbrojna, ale także jako określona światopoglądowo struktura społeczna, będąca z jednej strony istotnym czynnikiem życia społecznego, a z drugiej nawet jego animatorem. Wyłącznym więc celem owej "armii ideowej", "narzędzia imperialnego Polski" (72) miała być służba dobru narodu, realizowanie "dogmatów polskiej racji stanu", do czego przyczynić miał się walnie, ogarniający ją "duch twórczej agresji" (73). W sytuacji braku niepodległego bytu narodowego zawiązką przyszłej armii narodowej miały stać się Oddziały Uderzenia (74). Do zadań tej formacji zbrojnej należała nie tylko orężna walka o niepodległość, ale także kształtowanie nowego typu Polaka, jako człowieka, "(...) który nie uznaje żadnych przeszkód psychicznych, który wie, że wolą można łamać wszystko. Typ człowieka, który żyje aby realizować ideę. Jeżeli do realizacji potrzebna śmierć - to śmierć. Uderzenie [tj. przenikający Oddziały Uderzenia "duch Uderzenia" - A.P.] daje nie tylko dowódcę liniowego lub sztabowego, daje świadomego idei organizatora rzeczywistości przez osiągnięcia w polu. Uderzenie uczy: walczyć należy i można we wszystkich warunkach. Nic nie zostaje na barkach losu. Los to modlitwa, wola i pistolet maszynowy [podkr. - A.P.]" (75).
Innym ważnym czynnikiem budowania jedności i spójności narodu miała być kultura, zgodnie zresztą ze słowami Cypriana Kamila Norwida: "Artysta jest organizatorem wyobraźni narodowej" (76). Tak więc i twórcy kultury mieli przyczyniać się do budowania jednolitego poglądu na świat - podporządkowując swoje działania, definiowanym przez elitę narodową, celom ogólnym. Postulat taki wyklucza oczywiście jakąkolwiek wielokierunkowość w kulturze (77) (szczególnie niepożądane są jakiekolwiek wpływy obce (78)). Cała twórczość w przyszłej Polsce miała, według konfederatów, być inspirowana przez "(...) jedną dominantę, wyłonioną z jednej, przyjętej przez świadomy siebie Naród misji światopoglądowej" (79).
Powyższe dyrektywy odnoszące się do kultury i jej twórców skutkowały podobnymi postulatami odnośnie całej inteligencji, warstwy, która przecież mogła chcieć myśleć inaczej, co oczywiście było nie do przyjęcia. Dlatego konfederaci pragnęli "(...) doprowadzić do tego, by otrząsnęła się [ona - A.P.] z dekadencji psychicznej, tchnąć w nią nowoczesną wiarę narodową, która ujmując wiekuisty proces życia potrafi uzdolnić ją do właściwego działania" (80).
KN pragnęła więc zbudować naród od nowa. Miała by to być społeczność jednolita biologicznie i duchowo. Nie byłoby w niej miejsca na dyskusje światopoglądowe, czy polityczne, podobnie jak na jakiekolwiek podziały wewnętrzne. Jednym słowem konfederaci dążyli do przekształcenia narodu w monolit, u którego podstaw leżałaby rodzina.
Rodzina, jako podstawa narodu, miała być także podstawą systemu gospodarczego planowanego przez konfederatów. Swoją wizję w tym zakresie oparli oni na powszechnej własności prywatnej, która miała zapewnić większą wydajność i stanowić podstawę wolności jednostki. Miał to być jednak system różny od kapitalizmu (ze względu właśnie na powszechność własności), gdyż likwidowałby rozdzielność własności i pracy (81). Podstawą tego systemu miało stać się indywidualne, rodzinne gospodarstwo-warsztat, a wszystkie warsztaty tworzyłyby ogólną gospodarkę narodową (82). Część tych warsztatów miała zostać przejęta od - z założenia przeznaczonych do wysiedlenia - Żydów i Niemców (83). Podobnie planowano urządzić wieś. Produkcja rolna miała być bowiem oparta o duże, pełnorolne, posiadające jednego właściciela i niepodzielne gospodarstwa (84). Powstało jednak pytanie skąd wziąć ziemię na obdzielenie chłopstwa. Zdaniem konfederatów sama parcelacja wielkiej własności ziemskiej nie mogła rozwiązać sprawy (85). Poza tym niezgodna byłaby z zasadą solidaryzmu narodowego. Dlatego też wysunięto program zdobycia, czy też raczej odebrania ziemi (86) oraz komasacji gruntów na terenie II RP i przesiedlenia na nowe ziemie wywłaszczonych w ten sposób chłopów (87). Nie bez znaczenia i w tym przypadku okazały się argumenty natury historiozoficznej oraz religijnej. Pisali bowiem: "Naród polski przez stulecia bronił Europy i chrześcijaństwa przed najazdami dzikich hord ze wschodu (...). Ta nasza wielka zasługa, to dziedzictwo krwi przelanej za dobrą sprawę daje nam wielkie prawa. Daje nam prawa do opustoszałych ziem na wschodzie, daje nam prawa do odebrania ziem podstępnie nam wydartych" (88).
Powyższy program nie zakładał jednak likwidacji wielkiego przemysłu, a jedynie deproletaryzację Polski (89) deproletaryzację, którą postulowały także encykliki społeczne Leona XIII i Piusa XI. Planowano to uzyskać przez dopuszczenie pracowników przemysłowych do zysku, co miało doprowadzić do przekształcenia dużych zakładów pracy w "(...) przedsiębiorstwa gromadzkie, w których robotnik jest nie tylko najemnikiem, ale i bezpośrednim właścicielem" (90). W ten sposób próbowano pogodzić interesy dotychczasowych właścicieli i robotników w imię jedności i jednolitości narodu, szczególnie, że ci pierwsi mieli być dopuszczeni także (niejako w zamian za pozbawienie ich olbrzymiej części zysku) do własności zdobytej w ramach planowanych podbojów, czy wywłaszczeń elementu obcego narodowo (91). Właścicielem (a prawo własności, zgodnie z nauczaniem społecznym Kościoła, traktowano jako jeden z fundamentów wolności) mógłby zostać jedynie Polak, który swoją działalność prowadziłby z uwzględnieniem zasad solidaryzmu narodowego (92), gdyż, jak pisali: "Możliwość trwałego usunięcia krzywdy i wyzysku ekonomicznego zależy w małym stopniu od takiej, czy innej postaci prawa własności. Decyduje, kim jest właściciel, czy odczuwa on nakazy etyczne, obowiązujące go jako członka wspólnoty narodowej" (93).
Z założenia, iż cała gospodarka musi być w pełni podporządkowana interesom narodu konfederaci wywiedli wniosek, iż należy poddać ją ścisłej kontroli państwa, które będzie ją regulować poprzez system podatkowy i politykę banków należących wyłącznie do niego (94). Nie ma więc w tym systemie miejsca na wolną konkurencję. Jest natomiast centralne planowanie, którego podstawowym celem miało być skrócenie drogi produktu od producenta do odbiorcy (eliminacja "nadmiernej" liczby pośredników), co ma doprowadzić do likwidacji nieuzasadnionego, zdaniem konfederatów, zysku (95). Jedynym pośrednikiem miało stać się państwo, które dodatkowo określać miało, co i w jakiej ilości będzie produkowane (96). Z jednej strony więc miało zapewniać dostawy materiałowe i surowcowe, a z drugiej organizować zbyt (97).
W przypadku systemu gospodarczego proponowanego przez KN należy zwrócić szczególną uwagę na dwie jego cechy charakterystyczne. Pierwszą z nich jest ekspansjonizm (98), który zakłada, iż dobro narodu, tak jak je rozumieli konfederaci, usprawiedliwia wywłaszczenia żywiołów obcych narodowo i zdobywanie nowych terenów kosztem innych narodów. Drugą zaś cechą jest dążenie do pełnego podporządkowania sfery gospodarczej państwu, tj. poddania jej kierownictwu najlepszej części narodu, elity (99). Należy też zauważyć, iż w systemie tym jednostka pozbawiona byłaby możliwości swobodnego zrzeszania się w ramach organizacji pozostających poza kontrolą państwa, co zresztą dla człowieka ogarniętego przez ideę narodową, tak jak ją rozumiała KN, nie miało stanowić żadnego problemu.
KN postrzegała państwo jako najwyższy stopień organizacji narodu - zasadnicze narzędzie w jego walce o przetrwanie, w boju z siłami antynarodowymi i innymi nacjonalizmami, które wszak niejako ze swej natury wzajemnie się zwalczają. By wypełnić swoje zadania państwo miało być jak najbardziej jednolite i obejmować całość życia narodu. Miało mieć decydujący głos nie tylko w sferze kultury czy gospodarki, ale też w zakresie wyznawanego przez jednostki światopoglądu. Państwo, jak najbardziej - zdaniem konfederatów - ma do tego prawo, jest przecież swoistą emanacją narodu, taką formą jego bytu, która ma określać środki realizacji jego dobra (dobra ogólnego) (100). Aby móc realizować swoje cele państwo powinno być tak zorganizowane, by działać szybko i sprawnie. Zdaniem konfederatów taki typ organizacji może zapewnić tylko jego zhierarchizowanie (101)
Jak z powyższego wynika konfederaci zdecydowanie odrzucali demokrację, którą uważali za nic innego jak zalegalizowaną anarchię. Wraz z jej odrzuceniem, co oczywiste, w ideologii KN zanegowano wszelkie jej instytucje, w tym m.in. związki zawodowe, które w państwie narodowym (jak wspominałem już wcześniej) nie miały żadnej racji bytu (102). Ich miejsce miały zająć, kontrolowane przez państwo, organizacje korporacyjne, będące - w mniemaniu konfederatów - wyrazicielem interesów całego narodu, a nie poszczególnych jego części. Znikłby bowiem w ten sposób podział na pracodawców i pracobiorców (103).
Nowa Polska miała być więc państwem nie demokratycznym, a "Państwem Narodowym", zhierarchizowanym, silnym i scentralizowanym, państwem, w którym wszelkie organy władzy pochodziłyby z nominacji, a nie z wyborów i gdzie nie istniałby podział na władzę ustawodawczą i wykonawczą, a które kierowałoby się hasłem: "Przez Polskę Narodową do Polski Katolickiej a nie odwrotnie" (104). Na czele tak rozumianego państwa stać miał "Zwierzchnik Państwa" o niezwykle rozległych kompetencjach, który sam określałby długość swojej kadencji i wyznaczałby swego następcę. Władza jego miała mieć charakter "patrymonialny" (105), tzn. miał on pełnić rolę "opiekuna" i "arbitra" (106). Do niego to miało należeć podejmowanie wszelkich ostatecznych decyzji dotyczących państwa i narodu, gdyż to on stanowiłby niejako jego esencję (107). Wywodzić miał się on z samokreującej się elity narodowej, w skład której wyszłyby jednostki najlepiej reprezentujące i realizujące interesy narodowe (108). Objęcie zaś władzy miałby on zawdzięczać czynowi i reprezentowanym przez siebie wartościom (109).
Zgodnie z myślą konfederatów tylko tak zbudowane i rządzone państwo mogło zapewnić narodowi bezpieczeństwo i rozwój. Rozwój ten rozumiano m.in. jako ekspansję i budowanie imperium (110), którego stworzenie uznali oni za nieodzowny warunek przetrwania Polski we współczesnym świecie. Wywiedli oni bowiem z obserwacji aktualnej rzeczywistości wniosek, że istnieć i rozwijać się mogą tylko duże, sprawnie rządzone organizmy państwowe – imperia (111). Stąd też wynikała ich zdaniem konieczność budowy takiego imperium z centrum w Polsce, budowy "Imperium Słowiańskiego" (bloku rasowo-geopolitycznego), które byłoby gwarantem pokoju w Europie zapewniając równowagę sił w południowo-wschodniej jej części - stając się realną siłą zdolną oprzeć się potędze "odwiecznych wrogów Polski i całej słowiańszczyzny", czyli Niemcom i Rosji (112). Państwa te zresztą miały w perspektywie ulec całkowitemu rozbiciu, przy czym Rosję (bez względu na ustrój jaki by w niej nie panował) planowano zamknąć w granicach "etnograficznego Księstwa Moskiewskiego" (113).
Oczywiście główną rolę w budowie "Imperium Słowiańskiego" odegrać mieli Polacy. Są oni do tego, zdaniem konfederatów, szczególnie predestynowani ze względu na swoją wyjątkowość (114), ze względu na fakt, iż są "sumieniem Europy" (115), zaś Polska "Matką Narodów" (116). Jak pisali: "(...) treścią imperializmu polskiego jest służba dobru świata. Mocą jego jest oparcie się na niewzruszonej pewności własnych pobudek moralnych" (117). Dlatego też "Imperium Słowiańskie" powołane być miało przez Polskę i to ona, jako kraj najbardziej "świadomego" narodu, a ponadto państwo panujące nad osią Bałtyk - Morze Czarne (118) - stanowić miała jego centrum polityczne, gospodarcze i kulturalne (119). Widać w tym twierdzeniu wyraźne pierwiastki myśli mesjanistycznej (120). Owo poczucie misji danej pokoleniu konfederatów przez Boga przewija się w wielu publikacjach tego ugrupowania (121).
Obok mesjanizmu, drugim czynnikiem konstytuującym ideę imperialną był zapewne, w szczególny sposób pojmowany przez konfederatów, panslawizm (122). Pansłowiańska misja Polaków wynika przede wszystkim z faktu, iż "(...) noszą [oni - A.P.] w swych piersiach drzemiące nasienie innej kultury, przyszłej słowiańskiej; kultury, która łączy optymizm twórczości przekształcającej świat i kontemplacje najwyższego dobra w jednej zasadzie naśladowania twórczości Bożej" (123).
Warto także zaznaczyć, iż przodownictwo Polski w imperium, w którym katolicyzm byłby "wyznaniem panującym spośród równouprawnionych" (124), miało przyczynić się do odnowienia oblicza moralnego narodów wchodzących w jego skład. Podobną rolę Polska miała odegrać także w stosunku do pozostałej części Europy, która pod jej duchowym przewodnictwem wejść miała w nową, prawdziwie "łacińską" i chrześcijańską, epokę. Była to więc misja dziejowa nazwana przez ideologów KN "ideałem zewnętrznym" (125).
Jak z powyższego wynika konfederaci argumentowali swoje koncepcje imperialne czynnikami natury religijnej. Planowane dzieło porównywali do misji cywilizacyjnej, tj. niesienia narodom słowiańskim, a później całej Europie prawdziwej, tj. katolickiej cywilizacji, prawdziwie chrześcijańskiej kultury. Oczywiście zadawali sobie także pytanie, czy tego typu postępowanie zgodne jest z ogólną linią katolicyzmu. Dylemat ten rozwiązano rzecz jasna na korzyść idei imperialnej. Jeden z publicystów tego obozu pisał: "Imperializm nie jest sprzeczny z katolicyzmem. Imperializm da się pogodzić z pojęciem katolika i jego tezy mogą stanowić wytyczne jego życia politycznego. A to dlatego, ponieważ pomiędzy katolicyzmem a (...) współczynnikami imperializmu (...) nie ma najmniejsze sprzeczności. Raczej sprzeciwie. Katolicyzm bowiem uznaje władzę i władztwo. (...) Wszelka władza pochodzi od Boga (poucza św. Paweł Kościół pierwszych wiernych). (...) I dlatego imperializmowi jako takiemu Kościół nigdy się nie sprzeciwia, jakżeby mógł? Ilekroć zarys jego potęgi wyłaniał się z chaosu dziejów, zawsze usiłował błogosławić mu, nałożyć mu stygmat szlachectwa, świętości. >>In manu tua ... imperium omnium<< tak zawsze się modlił" (126). Dalej zaś kontynuował: "Potępieniu przez Kościół może ulec tylko to, co jest złe, co paczy dobro, co jest zaprzeczeniem, nadużyciem, omamianiem. Jeżeli coś znaleźć można w orzeczeniach Kościoła, to jedynie piętnowanie złego imperializmu, źle pojętego lub nadużytego. O tak, tak samo, jak się znajduje w jego bullach piętnowanie i potępianie religii u katolików, ale źle użytej, względnie nadużytej" (127).
Odwołanie się do religii, poszukiwanie uzasadnienia głoszonych przez siebie tez w oparciu o transcendencje, spowodowane było zapewne wieloma względami. Należy pamiętać, iż KN uważała się i pragnęła być postrzegana jako ugrupowanie katolickie, opierające swoją ideologię polityczną właśnie na religii i prezentowanym przez katolicyzm systemie wartości. Z drugiej strony takie stawianie sprawy miało zapewne także swój wymiar praktyczny. Religię bowiem traktowało to środowiska także nośnik treści patriotycznych, co z jednej strony rozumiano jako depozyt wartości uniwersalnych (uniwesalistycznych), a z drugiej nacjonalistycznych. Wykorzystanie tych aspektów katolicyzmu polskiego miało więc niebagatelne znaczenie, nie tylko zresztą dla KN, w sytuacji gdy Kościół ponownie stał się jedynym miejscem, w którym (co prawda w bardzo ograniczony sposób) mogła manifestować się polskość.
Filozoficzną podstawą głoszonych przez KN tez programowych miała stać się, wypracowywana przez to ugrupowanie, jakościowo nowa teoria społecznoustrojowa - "uniwersalizm". Zarys jej znajdujemy w dwuczęściowej pracy, związanego z konfederatami, wspomnianego już ks. Józefa Warszawskiego pod takim właśnie tytułem. W części pierwszej wspomnianej pracy, autor poddał krytyce wszystkie dotychczasowe ustroje społecznopolityczne i ich podstawy filozoficzne. Ks. Warszawski wyraźnie wskazywał na pierwiastek destrukcyjny i antynarodowy - "żydostwo" jako inspiratora zarówno prądów indywidualistycznych, jak i totalnych. Pisał: "(...) należałoby (...) koniecznie uwzględnić tzw. czynnik zakulisowy dziejów europejskich (a dziś już wszechświatowych) tj. żydostwo, działające kierowniczo czy to przez masonerię, czy bez niej, na ogół wszystkich prądów polityczno-gospodarczych tak indywidualizujących, jak totalizjących i ciągnące z niej zyski dla własnej kieszeni" (128).
Systemy antynarodowe miał więc zastąpić nowy system polityczno-gospodarczy oparty na nowej filozofii społecznej, którą ks. Warszawski określał jako "(...) prąd myślowy [, który - A.P.] wyraża się i oznacza dążność umysłu do obięcia wszystkiego z pominięciem jednostronności. Nakrywać ma się w swej wypadkowej z mądrością, jako nauką całościową w przeciwieństwie do wiedzy, która jest partykularna, fragmentaryczna, częściowa. Jako przedmiot stanowi bezpośrednią naukę o społeczeństwie, którą ujmuje jako nadorganicznie uczłonkowaną całość. Pośrednio zaś jako światopogląd obejmujący wszystkie dziedziny życia i bytu, wszystkie ich naukowe ujęcia, nadając im piętno zwartej, zharmonizowanej syntezy i powszechnej jednolitości" (129). Tak więc miał to być system totalny - system odpowiadający na wszystkie pytania wynikające z bytu, system dający człowiekowi kompletny światopogląd będący uogólnieniem wiedzy cząstkowej - mądrością, system, którego przyjęcie pozwalałoby jednostkom na "luksus" braku wszelkich wątpliwości odnoszących się do świata tu i teraz, czy hierarchii wartości, system pozwalający jednostkom przenikniętym "najbardziej dynamizującą siłą jaką jest nacjonalizm" (130) na realizację, bez najmniejszej wątpliwości słusznych, wynikających z niego celów. Celów, których realizacja służyć miała, rzecz jasna, realizacji dobra wspólnego rozumianego jako dobro narodu (131). Oczywiście system taki musiał mieć swoich twórców, którymi niewątpliwie mieli zostać "najbardziej wartościowi" Polacy - elita narodowa (132).
Niezwykle trudno byłoby dać całkowitą wykładnie ideologii stworzonej przez krąg osób związanych z B. Piaseckim w okresie wojny i okupacji. Podstawowym tego powodem jest sama sytuacja w jakiej powstawała. Wojna to czas kiedy zawieszeniu niejako ulegają wszelkie wartości, kiedy rozpada się cały dotychczasowy świat jednostek i społeczeństw - wojna wymaga więc nowych rozwiązań ideologicznych zdolnych przezwyciężyć te trudności. Jako zjawisko dynamiczne, wojna wymaga od polityków, strategów i ideologów szybkiego reagowania na ważkie wydarzenia z nią związane. Stąd stała ewolucja programów i koncepcji. Owa dynamika wspólna jest ogółowi środowisk ideowopolitycznych. Sytuacja KN jest o tyle jednak wyjątkowa, że było to ugrupowanie młode, ugrupowanie, które nie zdążyło, w okresie trwania II Rzeczypospolitej, do końca wykrystalizować własnej ideologii. Braki te musiało nadrabiać już w warunkach skrajnie temu niesprzyjających.
Podobne trudności napotkamy, gdy będziemy chcieli "sięgnąć w głąb", odnaleźć światopoglądowe inspiracje prezentowanej przez KN ideologii. Niewątpliwie w dużej mierze były to inspiracje natury religijnej. Wystarczy wspomnieć tu chociażby negatywny stosunek do racjonalizmu i postulat oparcia rzeczywistości społecznej o pierwiastek irracjonalny, czy duchowy. Wskazuje na to też specyficzna mistyka, którą częstokroć przesycone są publikacje tego ugrupowania i związany z nią mesjanizm. Czy w końcu należy wskazać na deklarowany przez konfederatów, jako podstawa ich ideologii, katolicyzm. Myślę, iż warto zadać sobie pytanie czy rzeczywiście był to katolicyzm, a jeżeli tak to jaki? By móc na nie odpowiedzieć powinniśmy przyjrzeć się relacjom między ideologią narodoworadykalną a katolicyzmem w okresie międzywojennym.
Przełomowym momentem w procesie zbliżania się polskiego nacjonalizmu do katolicyzmu był rok 1925 (133), kiedy to Młodzież Wszechpolska - organizacja endecka, w której szeregach istotną rolę odegrali niektórzy z późniejszych narodowych radykałów - w swej deklaracji ideowej, w miejsce (niedopuszczalnego z katolickiego punktu widzenia) sformułowania, iż naród jest najwyższym dobrem, zaakceptowała stwierdzenie głoszące, iż religia jest ważnym źródłem moralności na ziemi (134). W następnych etapach rozwoju ideologii endeckiej waloryzacja narodu ulegała dalszym zmianom dochodząc wreszcie do stanu, gdy uznano naród, za najwyższe dobro, ale tylko w zakresie społecznym (135), czyniąc niejako zadość podstawowemu postulatowi katolicyzmu, który właśnie absolutyzowanie narodu uznawał za podstawową przeszkodę w zbliżeniu nacjonalizmu do Kościoła (136). To nowe ujęcie otworzyło drogę szeregowi innowacji ideologicznych prowadzących do pełnej symbiozy tego nurtu ideowego z katolicyzmem (137). Swoistą kontynuacją tego procesu miała być, w rozumieniu jej twórców, ideologia narodoworadykalna.
Mimo jednak tych zabiegów, strona katolicka nie czuła się w pełni usatysfakcjonowana. Dostrzegała ona bowiem pewne dwuznaczności w stwierdzeniu, iż naród jest najwyższym dobrem ale tylko na ziemi (138). W praktyce bowiem formuła ta mogła pełnić rolę sztandaru nie tylko dla nacjonalistów katolików, ale także teistów, czy ateistów (139).
Innym punktem spornym, budzącym wątpliwości myślicieli katolickich, było ignorowanie bądź przemilczanie przez ideologów endeckich znaczącego miejsca jednostki w systemie wartości. Uwidoczniło się to szczególnie w myśli narodoworadykalnej, gdzie eksponowano bardziej naród jako "drogę do Boga" (140) pomijano zaś kwestię prymatu jednostki nad narodem i jej autonomii w stosunku do niego. Jak pisze B. Grott "Myśl narodowo-radykalna starała się przede wszystkim ześrodkować uwagę czytelników eksponujących ją pism na narodzie rozumianym jako wartość po prostu bardzo istotna z punktu widzenia praktycznej realizacji zasad chrześcijaństwa w społeczeństwie" (141). Takie ujęcie problemu znalazło też swoje odbicie w narodoworadykalnych koncepcjach państwa, a zarazem jej części składowej, jaką jest obraz relacji między jednostką a zbiorowością. Należy podkreślić, iż mimo szermowania przez oenerowskich teoretyków hasłem personalizmu, cele jakie w tym względzie stawiała sobie ta formacja nie odpowiadały w pełni wymaganiom katolicyzmu (142). Działo się tak dlatego, iż choć narodowy radykalizm głosił potrzebę pozostawienia poza obrębem oddziaływania państwa osobistych spraw człowieka (także jego życia rodzinnego), to jednak zasadnicze postulaty, co do kształtu jego sylwetki duchowej, nie pokrywały się z celami stawianymi przez personalizm katolicki.
Innym ważkim momentem zetknięcia się doktryny narodoworadykalnej z nauczaniem Kościoła katolickiego była jej część gospodarcza. Ideologia ONR-owska, mimo, iż bliska była pod tym względem rozwiązaniom stawianym przez papieży w encyklikach takich jak "Rerum novarum", czy "Quadragesimo anno", nie w pełni odpowiadała ich wymaganiom. Przede wszystkim narodowi radykałowie domagali się znacznie szerszej skali wywłaszczeń niż dopuszczała to społeczna nauka Kościoła, co podyktowane było chęcią pozbycia się z kraju obcego kapitału i społeczności żydowskiej. Natomiast bardzo pozytywnie przyjęli oenerowcy postulat "solidaryzmu społecznego", jako użyteczny w scalaniu poszczególnych klas społecznych narodu.
Generalnie ujmując należy podkreślić, iż mimo szermowania hasłami katolickimi, w rzeczywistości, ideologia narodoworadykalna przed II wojną światową nie pokrywała się w pełni, a nawet w niektórych miejscach daleka była od postulatów katolickiej nauki społecznej. O wiele bliższa katolicyzmowi była doktryna polityczna ONR "ABC" niż RNR "Falanga". Nigdy bowiem nie głosiła ona otwarcie potrzeby wprowadzenia totalizmu w jakiejkolwiek postaci, brak w niej idei "wodzowstwa", proponowała zaś demokratyczne wybory głowy państwa i niezależność sądownictwa, a całe życie społeczne narodu chciała oprzeć na zasadach moralności katolickiej.
Wydaje się, iż mimo zasadniczej ewolucji programowej, jakiej dokonało środowisko KN w warunkach okupacji, wzajemne relacje między prezentowaną przez nie ideologią a katolicyzmem w stosunku do analogicznej relacji z okresu sprzed września 1939 r. nie uległy większej zmianie. Można to zaważyć studiując kilka zasadniczych punktów tej ideologii.
W chrześcijańskiej hierarchii wartości naród nie może zajmować pierwszego miejsca wśród dóbr ziemskich. Czołowa pozycja należy się tu bowiem osobie ludzkiej oraz rodzinie. Naród stanowić ma jedynie "glebę" dla rozwoju człowieka (143). W efekcie - jak pisze A. Szymański - może on zostać uznany za najwyższe dobro ziemskie, ale tylko w swoim zakresie - czyli tylko jako środek do celu (144). Ma on jednak pewne prawa w stosunku do osoby ludzkiej, które w wyjątkowych, szczególnych sytuacjach, pozwalają mu nad nią dominować. Granice takich sytuacji są ściśle wyznaczone. Dobro bowiem narodu nie jest wartością absolutną (145). Należy je np. poświęcić gdyby wymagało przekroczenia norm religijnych. Dlatego też jednostka w żadnym wypadku nie może być środkiem (przedmiotem) w stosunku do narodu (podmiotu) (146). Poświęcenia się dla niego można wymagać od niej, jako osoby samoistnej, jedynie w wypadku, gdy zagrożone są prawa narodu będące zarazem indywidualną realizacja norm religijnych.
Przedwojenna myśl narodoworadykalna nigdy nie zaprzeczyła bezpośrednio tym poglądom, ale też nigdy nie eksponowała w żaden sposób autonomii jednostki i jej prymatu w stosunku do narodu (147). Ideologowie KN zaś, mimo iż wspominali o wolności jednostki w systemie korporacyjnym, nigdy nie ukonkretnili tego stanowiska, a z całości prezentowanego programu możemy raczej wnioskować, że mimo wszystko miała ona stanowić jedynie środek dla realizacji dobra narodowego.
Bez wątpienia koncepcje ustrojowe są kolejnym punktem stycznym między ideologią narodoworadykalną, a myślą katolicką. Oczywiście katolicyzm odrzucał wszelkie koncepcje ustrojów totalnych (148), a na ówczesnym etapie rozwoju społecznego nauczania Kościoła także w dużej mierze koncepcje liberalne (149). Oparty na liberalizmie demokratyzm akcentuje bowiem zbyt mocno indywidualność ludzką. Przyjmuje, że społeczeństwo składa się ze zatomizowanych jednostek łączących się ze sobą jedynie dla realizacji jakichś celów. W takim wypadku pomijane są naturalne więzi międzyludzkie (150). Przeciwnie totalizmy. Posuwają się one do uznania państwa za byt odrębny od zespołu ludzkiego, z jego absolutyzacją włącznie (151). Jeden z czołowych katolików społecznych II Rzeczypospolitej, ks. bp J. Stepa określił stanowisko Kościoła jako pośrednie między tymi dwiema skrajnymi formami ustrojowymi (152). Szczególnie cenne okazały się jego refleksje na temat totalizmu. Wychodząc z pozycji filozofii tomistycznej ks. Stepa stwierdzał, iż człowiek nie może być w całości "objęty" przez państwo i ma prawo dążyć do osobistych celów. Jednostka bowiem, o tyle służyć może celom grupowym, o ile jest to pożyteczne dla wszystkich jednostek. Wynika z tego, że cele jakie stawia sobie grupa społeczna (także naród czy państwo), nie mogą być sprzeczne z celami jednostkowymi, zaś poza zasięgiem ogółu pozostaje szeroka sfera celów indywidualnych (153). Jedynie ustrój, który w ten sposób ująłby relacje między jednostką a ogółem, uznać można - zdaniem tego myśliciela - za zgodny z nauką Kościoła katolickiego. Jak z tego więc wynika ustrój proponowany przez KN był nie do pogodzenia ze społecznym nauczaniem Kościoła katolickiego.
KN dążyła niewątpliwie do zbudowania społeczno-państwowego monolitu. W ujęciu jej ideologów naród miała stanowić społeczność jednolita etnicznie i światopoglądowo, w pełni identyfikująca się ze swoim państwem (154), któremu mają podlegać wszystkie dziedziny życia społecznego. Generalnie, z publicystyki konfederackiej - jak pisze S. Faliński - wyłania się obraz społeczności, czy raczej człowieka odpodmiotowionego (155). Podmiotem ma bowiem być naród, którego najwyższą emanacją miało być państwo, jednostka zaś przedmiotem, środkiem do realizacji celów ogólnych.
Konsekwencją takiego zdefiniowana narodu był postulat usunięcia wszelkich podziałów poziomych społeczeństwa i zastąpienia ich podziałem, wzorowanym na Średniowieczu (a obecnym także w encyklikach społecznych Leona XIII i Piusa XI) pionowym – hierarchią (156). Skutkuje to m.in. innowacjami programowymi w zakresie organizacji życia gospodarczego, politycznego, czy kulturalnego - a przede wszystkim w zakresie światopoglądu, jaki wyznawać mają jednostki.
Przedstawiony powyżej system S. Faliński nazywa nacjonalistycznym totalitaryzmem o charakterze faszystowskim, którego specyfika wynika z głoszonego przez niego katolicyzmu (157). Bez wątpienia należy zgodzić się z nim w dwóch przynajmniej kwestiach. Po pierwsze KN rzeczywiście głosiła pogląd, iż katolicyzm powinien stać się podstawą narodowego, jednolitego światopoglądu. Po drugie zaś niewątpliwym jest, iż postulowany przez nią system społecznopolityczny ma cechy systemu totalitarnego, mimo odżegnywania się od niego wszystkich przedstawicieli tego środowiska. Wątpliwości budzi jedynie stwierdzenie, iż ideologia konfederacka ma charakter faszystowski, charakter ukrywany pod płaszczykiem katolicyzmu. Zapewne stwierdzenia takie wynikają ze zbieżności niektórych proponowanych przez KN rozwiązań i idei z rozwiązaniami stosowanymi w krajach faszystowskich - z wodzowstwem na czele. Należy jednak pamiętać, iż są to tylko instytucje, podobne, ale nie takie same. W rzeczywistości systemy te różnią się w samych swych założeniach. Pragnę wskazać tylko na jedno z nich - na teorię państwa. O ile bowiem w faszyzmie państwo stanowi centrum całego systemu, a naród jest jedynie wytworem życia państwowego, to w systemie proponowanym przez KN mamy sytuację zupełnie odwrotną - to naród stanowi centrum systemu, państwo zaś istotne jest tylko o tyle o ile stanowi jego "emanację".
Koncepcje ideologów kręgu KN bardziej niż faszyzmowi bliższe są poglądom części polskich katolików - zarówno duchownych jak i świeckich. Jednym z ich przedstawicieli był zapewne ojciec Józef Bocheński. Znajdziemy u niego zarówno postulat wypełniania przez państwo misji religijnej (158), jak i bliskie KN dowartościowanie siły (159) i ekspansjonizmu (160), czy w końcu równie jej bliską wizję państwa "jednokierunkowego" (161), zbliżonego swą postacią do państwa średniowiecznego (162). Bocheński poświęca również wiele miejsca uzasadnieniu zgodności z katolicyzmem afirmowania własnego narodu (163) oraz teorii dobra wspólnego (rozumianego jako narodowe) i konieczności pełnego podporządkowania się jednostek wymogom jego realizacji (164). Swoją wizję opiera on na postulacie reformy katolicyzmu polskiego w myśl słów prymasa Augusta Hlonda "Krzyż i miecz prowadziły Polskę przez dzieje" (165). Miał być to więc katolicyzm generujący w narodzie siłę - siłę potrzebną mu do realizacji jego dziejowego posłannictwa jakim jest obrona i szerzenie chrześcijaństwa i opartej na nim kultury (166).
Przypisy: