środa, 4 lipca 2018

Termopile

Są kwestie, o które trudno się sprzeczać. Są i takie, o które sprzeczać się warto. Do pierwszej z tych kategorii należy konstatacja, że egzystencja jednostki jest na tyle krótka, że sam jej fakt może pozostać niezauważony i w większości przypadków takim pozostaje. Nie umniejsza to jednak wadze żadnego z istnień, gdyż (…) czymże jest każdy ocean jeśli nie morzem kropel? (David Mitchell, Atlasie chmur). Tyle tylko, ze w tym krótkim zdaniu kryje się pułapka. Bo czyż ową kroplą nie stajemy się dopiero wówczas, gdy działamy? Tak jak chciałby tego Albert Schweitzer, gdy pisze: To, co możesz uczynić, jest tylko maleńką kroplą w ogromie oceanu, ale jest właśnie tym, co nadaje znaczenie Twojemu życiu. Na czym ma polegać to działanie? I czy o działanie zawsze tu chodzi? Bo czyż podobnego znaczenia, w pewnych sytuacjach, nie nabiera odmowa działania, czy też inna, bierna forma sprzeciwu wobec tego, co nas przytłacza?

I to jest właśnie ta druga strona medalu. Pytanie, odpowiedź na które nasuwa przypuszczenie, że nie każde zwycięstwo jest zwycięstwem, a klęska – klęską, że pokonany bywa zwycięzcą, a zwycięzca – pokonanym. Nie trzeba jakichś nadzwyczajnych uzdolnień, by móc wyobrazić sobie, że to, co dzisiaj wydaje nam się porażką, z upływem czasu jawi się jako sukces, zaś to, co bylibyśmy skłonni uznać za wygraną, po pewnym czasie jawi się, jako porażka. Chronos, jako wielki sędzia, rozstrzygający, po której stronie leży racja. Powiedzcie to Leonidasowi… Ręczę, ze Was nie zrozumie. Jego porażka, była dla niego realną przegraną, bez względu na to, jak widzimy dzisiaj Termopile. To zaś, że postrzegamy je w taki, a nie inny sposób, jest wynikiem tego, że miał odwagę stanąć do nierównej walki, ze świadomością, że zostanie pokonany. Bo czasem przegrać warto.