niedziela, 1 maja 2011

Niech się święci 1 maja!

Wielu konkurentów ma ostatnio Święto Pracy. Pomijając ogródkową fetę otwierającą sezon grillowy, lekko zaległe imieniny cioci Afrodyzji i jak najbardziej aktualne imieniny wujków: Jakuba, Jeremiego, Jeremiasza, Józefa oraz Lubomira w grę wchodzą także obchody rocznicy naszego wejścia do Unii Europejskiej. Te ostatnie jedni będą obchodzić radośnie inni zaś wręcz przeciwnie. Oto bowiem nowe pokolenie targowiczan sprzedało Polskę za parę miliardów euro. Nie spodziewałbym się jednak ulicznych starć euroentuzjastów z eurosceptykami. Obydwie frakcje pogodzi telewizja, która transmitować będzie uroczystości beatyfikacyjne papieża Jana Pawła II.
Na tą okoliczność pani minister Magdalena Środa popełniła we „Wprost” wcale niezły felieton pod wielce przewrotnym tytułem „Moralność ważna jest” (internetowe wydanie nie zawiera całego tekstu, a szkoda). Piszę „niezły” dla kilku zawartych w nim myśli. „Wcale” – dla całej reszty. Treść felietonu stanowią wyrwane z kontekstu skróty stwierdzeń encyklik Papieża-Polaka zderzone z polską (choć nie tylko…, po prostu ludzką) codziennością. Pani Profesor z tego telegraficznego przeglądu wywodzi wniosek, że wymagania moralne stawiane przez Jana Pawła II są nie do pogodzenia z ludzką rzeczywistością. Ta przesiąknięta jest konsumpcjonizmem, więc papieska propozycja życia w zgodzie z regułami Ewangelii jest po prostu wołaniem na puszczy. Wydaje się, że – zdaniem Magdaleny Środy – człowiek z natury nie jest zdolny do sprostania ewangelicznym wymogom, dlatego zadaniem Nauczycielskiego Urzędu Kościoła jest przystosowywanie ich do realiów współczesności. Nie człowiek więc ma słuchać i poszukiwać Boga, lecz Bóg winien zmieniać ustanowione przez siebie zasady (których depozytariuszem – w pewnym sensie – jest Kościół) dla człowieka.
W ogóle nie zadziwiły mnie te stwierdzenia. Dziesiątki, żeby nie rzecz setki prowadzonych przeze mnie rozmów, skłaniają do wniosku, że Pani Minister nie jest w tym poglądzie odosobniona. Jako że jednak osobiście do tego chóru nie należę przyznam zarazem, że podzielam inną część poglądów Magdaleny Środy. Myślę o refleksji w rodzaju: „Są jak motyle, przyszpilone uwielbieniem, martwe, za szybą. Jan Paweł II spomnikowany za życia, dzielony na relikwie po śmierci – będzie teraz uzdrawiał, ożywiał i czynił cuda. Jego nauka mało kogo obchodzi i mało kto ją zna”, albo „Nikt nie pochyli się nad jego tekstami. Będziemy tylko krzyczeć „Santo subito!” i że wielkim autorytetem był. Największym. A molarność jak to moralność – zadeklarujemy, że ważną jest. I będziemy robić swoje”. Że ma rację widać na każdym kroku. Ot chociażby oglądając dzisiaj publiczną telewizję i słuchając, co mamy do powiedzenia, gdy ktoś zadaje nam pytanie: „Kim dla Ciebie jest Jan Paweł II?”. Wytrzymałem tę katorgę przez godzinę. Zmieniłem kanał i stanąłem mocno na ziemi. Zobaczyłem to:
No cóż. Wiosna. Chyba ruszę się gdzieś, żeby zobaczyć ją w naturze. Telewizji w majowy weekend nie zdzierżę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz