wtorek, 5 kwietnia 2011

22

Czasem zastanawiam się, co zrobiłbym z wolnym czasem, gdyby akurat zdarzyło się tak, że będę go miał przed godziną 22. Wiele rzeczy przychodzi mi wówczas do głowy. Ot np. żeby powłóczyć się po Polach Mokotowskich. Kilka dni temu wmurowano tam tablicę upamiętniającą fakt, że w 1981 r. przy ul. Batorego 14 w Warszawie mieściła się redakcja „Tygodnika Solidarność”, pierwszego w PRL pisma w pełni niezależnego od komunistycznych władz. Kto pamięta pierwsze numery „Tysola” pamiętać musi też wypieki na twarzy, które towarzyszyły jego lekturze. Pacholęciem będąc uczyłem się na nim nie tyle polityki, co trudnych słówek (jak dziś pamiętam moje osłupienie wobec „dezawuować”). Obecnie patrzę na archiwalne numery bardziej już okiem historyka, niż świadka tamtych dni.
Mógłbym też pójść do kina. A jest na co. „Czarny czwartek” Antoniego Krauzego już widziałem. Film może mną nie wstrząsnął, ale że go widziałem – nie żałuję.
Pewnie nie pożałuję też wyprawy na „Niepokonanych”, film Petera Weira oparty na motywach „Długiego Marszu” Stanisława Rawicza,
czy „Młyn i krzyż” Lecha Majewskiego.
Po takim seansie nie od rzeczy byłoby zajrzeć 16 kwietnia na Służew, gdzie o godz. 20, po zachodzie słońca, rozpocznie się monumentalne Misterium Męki Pańskiej. Poprzedzi je msza św. o 17.30 w pobliskim kościele pw. św. Maksymiliana Kolbe przy ul. Rzymowskiego.
Żeby nie było żem taki święty przyznam otwarcie, że marzy mi się też krótki wypad do Włoch i to bynajmniej nie na beatyfikację Jana Pawła II. W rzymskim Palazzo Venezia ma bowiem miejsce - zamykająca obchody 400. lecia śmierci malarza - wystawa „Caravaggio. Warsztat geniusza”, której „Rzeczpospolita” poświęciła tekst pod wiele mówiącym tytułem: „Bachus przez soczewkę”.
Ale skąd tu wziąć jakiś wolny czas przed 22? Na otarcie łez pozostają mi więc książki. A jest w czym przebierać. Po tym, jak zobaczyłem swego czasu „Wszystko co kocham” Jacka Borcucha
bierze mnie co jakiś czas na wspominki. Materiał poglądowy jest. Ukazały się ostatnio przynajmniej trzy pozycje, które ułatwiają odświeżanie pamięci. O dwóch z nich – „Buntownicy. Polskie lata 70. i 80.” Anki Grupińskiej i Joanny Wawrzyniak oraz „Obok albo ile procent Babilonu” mr’a makowskiego i Michała Szymańskiego – doniosła ostatnio „Wyborcza”. Trzecią: „Artyści, wariaci, anarchiści” autorstwa Pawła Konnaka, Jarosława Janiszewskiego i Krzysztofa Skiby mam już za sobą.
Nie tylko wspomnieniami jednak człowiek żyje. Rozejrzeć trzeba się też za jakąś przyzwoitą lekturą dla młodszego pokolenia. Coś mi mówi, że audiobooki dziecku rodzicielskiego czytania wieczorem nie zastąpią. A rozglądać trzeba się dobrze. Bo o podróbkę teraz znacznie łatwiej niż o oryginał.
Na szczęście na polu walki z tandetą zanotowaliśmy właśnie duży postęp. Swe podwoje otworzył Instytut Bajki w Europejskim Centrum Bajki im. Koziołka Matołka w Pacanowie. Uff!

1 komentarz:

  1. Ot i przeoczenie. Zapomniałem wspomnieć o "Dezerter - poroniona generacja" Krzysztofa Grabowskiego:

    http://www.hardcore-tattoo.pl/portal/index.php?option=com_content&view=article&id=411:dezerter-poroniona-generacja-renenzja-ksiazki-krzysztofa-grabowskiego&catid=3:recenzje&Itemid=7

    http://punxnotdead.pl/aktualnosci/czytaj/190/ksiazka_dezerter_poroniona_generacja.html

    Polecam też wywiad z Grabowskim:

    http://wywiadowcy.pl/krzysztof-dezerter-grabowski/

    OdpowiedzUsuń