środa, 10 sierpnia 2011

nieczytający inaczej koniecznie tajni


Krótki telefon wybił mnie z błogiego letargu:
- Cześć! Co robisz?
- Czytam.
- Bardzo szlachetne zajęcie. Ale wiesz… Przeczytałem właśnie w „Polityce”, że już nikt nie czyta…
- Patrz. A jednak coś piszą. I jeszcze to sprzedają – chciałem powiedzieć. Zamiast tego wyszło – Jak to nikt? Ty to wszak przeczytałeś. Czy to nie przeczy podstawowej tezie?
Pisanie o tym, że nikt nie czyta, to rzeczywiście hit sezonu. Wrzućcie w Google dowolną kombinację słów z tego tematu. Przekonacie się sami. Czasem boję się, że „nikt” to w rzeczy samej nie słowo samo w sobie, ale jakiś tajemniczy skrót. Coś na kształt: „nieczytający inaczej koniecznie tajni”. Albo jakoś tak.
Tak czy inaczej strudzony deszyfranckim wysiłkiem zapragnąłem zażyć relaksu. Telewizja odpada. Programowo oglądam jedynie w weekendy. Mam wrażenie, że lepiej w związku tym sypiam…
Płyty? Oklepane. Nowe dwie, które przyniosłem dzisiaj (Akurat i The Clasch) też zdążyłem już przesłuchać. Pozostało radio. W Trójeczce potrafią dobrze zagrać. O każdej porze. Pech chciał – pełna godzina. Serwis informacyjny. Hit środowego wieczoru – ktoś strzelał do kogoś pod Dworcem Wileńskim w Warszawie. Tym drugim „kimś” był Ormianin. Policja szuka pierwszego „ktosia”. W dodatku z użyciem helikoptera.
Nie wiem, czy już dla prasy nie za późno trochę na zmianę pierwszych stron. Bo wszak w przeciwnym wypadku czołówki dzienników zajęłaby jutro „ormiańska mafia”. Nie ma wszak lepszej okazji by włączyć się w antyimigrancki chór obrońców europejskiego stylu życia. Już widzę oczyma wyobraźni te wszystkie dyżurne autorytety, które sypią szerokim wachlarzem informacji na temat cudzoziemskiego podziemia przestępczego w Polsce. Wszak Pana Boga też nikt nie widział, a tyle można o nim powiedzieć…
Pojutrze temat umrze. Przynajmniej w prasie. Ktoś pewnie popełni samobójstwo, gdy kurs franka przekroczy 4,30 zł. To dopiero będzie jazda. Dostanie się spekulantom i Szwajcarom. Kto wie? Może i jakąś krucjatę w tej sprawie da się wymyślić. Potem wrzucamy to do Internetu, a 700.000 Polaków (minus jeden, bo się zabił) zadłużonych w tej walucie chwyta się tej idei jak tonący brzytwy.
A za dwa dni? Jakieś podsumowanie zniszczeń w Londynie i utyskiwanie na mokre lato w tym roku. Takie tam tematy rezerwowe na wypadek, gdyby CBA akurat nikogo poprzedniego popołudnia nie zatrzymało, albo NIK zapomniałby ogłosić swój kolejny raport, o tym jak to źle się dzieje, bo dziury są w drogach, a w serze ich brak.
Po rozstaniu się z telewizją i radykalnym ograniczeniu słuchania radia, za podstawowe źródło informacji służy mi prasa. Ale i w tym przypadku rozważam rozwód. Płycizna, doraźność, ferowanie opinii bez opamiętania i rzucanie oskarżeń bez dania racji, to tylko kilka z przyczyn, które – jak sądzę – leżą u podstaw spadku jej czytelnictwa. W zasadzie nieźle trzymają się przede wszystkim tabloidy. Trudno się więc dziwić, że będzie ich przybywać. A afery takie jak z „News of the Word” tylko napędzą im dodatkowych czytelników. A… Zapomniałem jeszcze o tzw. prasie kobiecej. Ale ta wszak od tabloidów różni się jedynie inaczej dobranym targetem.
W tym kontekście lekko zdziwiła mnie radykalnie negatywna ocena ETS sytuacji dziennikarzy w Polsce. Fakt. Prawo mamy nad wyraz względem różnych nieprawości ostre. Ale kto by tam w Polsce prawem zanadto się przejmował. Wie o tym każdy, kto próbował opublikować sprostowanie…
Cóż mi pozostaje? Internet? W tym akurat przypadku nad wyraz szybko spełnia się proroctwo Stanisława Lema, który łaskaw był onegdaj stwierdzić: „Im bardziej zaawansowane technologicznie (doskonalsze!) medium, tym bardziej prymitywne, błahe i bezużyteczne wiadomości są przy jego pomocy przekazywane”. Dał temu ostatnio świetlany przykład Radek Sikorski. Nie żebym był przeciwko dyskutowaniu trudnych chwil naszej historii (a były jakieś łatwe?). Ale w rzeczy samej strzelił, jak gołąb na parapet.
Całkiem ze światem newsów rozstać się nie mogę. Pustelnia to kusząca perspektywa. Gliniane tabliczki także. Tyle że nie dla mnie. Pomarzę więc sobie, że ktoś ważny od mediów, wpadnie kiedyś na jakiś krótki tekst sokratejski, albo przynajmniej na jakąś anegdotę o Sokratesie. Ot chociażby tę z trzema sitami w roli głównej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz