środa, 20 października 2010

Finis coronat opus

Pomyślałem sobie, że najwyższy już czas zamknąć temat, który ciągnie się za mną niemalże półtorej roku. Zastanawiając się, jak to zrobić doszedłem do wniosku, że w liście otwartym, który skierowałem do Radnych Sejmiku Województwa Małopolskiego, ustosunkuję się do stanowiska zajętego w tej sprawie przez Komisję Rewizyjną SWM. List przesłałem do wiadomości kilku dziennikarzy, zwłaszcza zaś tych, którzy byli szczególnie aktywni w owym czasie. Jego treść zamieszczam też niżej.



Kraków, 19 października 2010


Szanowni Państwo

Radni

Sejmiku Województwa Małopolskiego



Szanowni Państwo,


Z pewnym opóźnieniem zapoznałem się ze Stanowiskiem Komisji Rewizyjnej Sejmiku Województwa Małopolskiego z posiedzenia w dniu 26 sierpnia 2010 roku w sprawie zakończenie kontroli w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej przy ul. Rajskiej w Krakowie (znak: KS.III.0042/11/10/2010). Nie ukrywam, że jest ono dla mnie powodem do satysfakcji, ale i budzi pewien niedosyt.

Cieszę się, że Komisja dostrzegła "(…) pozytywne efekty remontu Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie". Zastanawia mnie jednak lakoniczność tego sformułowania. Przypomnijmy, że zarzucono mi, iż nakłady poniesione na realizację projektu adaptacji poddasza budynku przy ul. Rajskiej 1 w Krakowie na cele niezbędne dla właściwej realizacji zadań statutowych Biblioteki są niewspółmierne do osiągniętych efektów, zaś same koszty tej inwestycji uznano za horrendalne. W tym duchu wypowiadali się niektórzy Radni i Członkowie Zarządu Województwa Małopolskiego. Część z tych wypowiedzi miała charakter medialny, łatwo więc i dzisiaj do nich sięgnąć.

Zarówno ja, jak i inni uczestnicy procesu inwestycyjnego, dowodziliśmy, że przedsięwzięcie zostało przeprowadzone w sposób optymalny dla danych warunków makroekonomicznych, zaś uzyskane efekty w stosunku do poniesionych nakładów świadczą o rzetelności w realizacji zadania i dbałości o finanse publiczne. Szczegółowe dane na ten temat opublikowałem swego czasu w Internecie (http://arturpaszko.blogspot.com/2009/08/fakty_8882.html). Koszt adaptacji poddasza, liczony jak dla inwestycji tego typu, nie jest wysoki. Porównanie poniesionych na ten cel nakładów z innymi tego typu inwestycjami realizowanymi w podobnych warunkach dowodzi, iż inwestycja ta została przeprowadzona w sposób wyjątkowo oszczędny.

W tym miejscu warto zadać sobie pytanie, czy nakłady poniesione w celu adaptacji poddasza budynku WBP w Krakowie mogły być niższe. Odpowiedź w tym względzie musi być pozytywna. Świadczą o tym wyniki wszystkich (a było ich sporo – wbrew temu, co twierdziła "Gazeta Wyborcza" i TVP Kraków) kontroli. Wskazują one na decyzję o etapowaniu inwestycji, jako przyczynę wzrostu jej pierwotnie szacowanej wartości. Chciałbym nadmienić, że rozstrzygnięcie to podjąłem nie ja, lecz Zarząd Województwa Małopolskiego II kadencji. Do dzisiaj trudno mi zrozumieć powody, jakie leżały u jej podstaw. Bo – wbrew stwierdzeniu jednego z Członków ZWM – nie mogła być nim "(…) logika realizacji projektów współfinansowanych w ramach Kontraktu Wojewódzkiego". Wspominam o tej kwestii nie dlatego, iżbym domagał się dzisiaj wyciągania politycznych konsekwencji wobec osób wprowadzających w błąd jeden z organów SWM, a tym bardzie osób, które podjęły decyzję o etapowaniu przedmiotowej inwestycji. Chciałbym jedynie podkreślić, iż w moim odczuciu podniesienie tego faktu przez Komisję Rewizyjną uchroniłoby w przyszłości budżet Województwa Małopolskiego przed skutkami krótkowzrocznych decyzji inwestycyjnych.

Na marginesie warto przypomnieć fakt, iż ZWM II kadencji zobowiązał mnie nie tylko do przedstawienia koncepcji etapowania inwestycji, ale także do poważnego ograniczenia jej zakresu. Adaptacja poddasza wiązała się bowiem z koniecznością przeprowadzenia szeregu dodatkowych prac w całym budynku Biblioteki. Argumentowałem, że poddasze nie stanowi odrębnej nieruchomości, a przeciwnie – stanowi integralną część obiektu zlokalizowanego przy ul. Rajskiej 1 w Krakowie. Ingerencja w substancję poddasza wymusza więc przeprowadzenie dodatkowych prac na niższych kondygnacjach. Argumenty te nie spotkały się ze zrozumieniem. Koncepcję adaptacji musiałem drastycznie ograniczyć. Dopiero później udało się Bibliotece pozyskać środki spoza budżetu Województwa Małopolskiego na niektóre z niezbędnych prac. Niestety, nie udało się jej pozyskać środków na realizację zadań z zakresu ochrony przeciwpożarowej, których wykonanie stanowi konsekwencję adaptacji poddasza, dotyczy jednak nie jego samego, lecz całego obiektu. Zarzucanie mi braku działań w tym zakresie, co szczególnie mocno sugerował Kazimierz Czekaj, jest niedorzecznością.

W dalszej części Stanowiska Komisji Rewizyjnej Sejmiku Województwa Małopolskiego z posiedzenia w dniu 26 sierpnia 2010 roku w sprawie zakończenie kontroli w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej przy ul. Rajskiej w Krakowie znajdujemy stwierdzenie, że "(…) dostrzega [ona – AP] naruszenie ustawy zamówień publicznych, lecz zgadza się z wnioskami Regionalnej Izby Obrachunkowej, iż nie było to naruszenie istotne, tzn. powodujące straty materialne dla Województwa". Kwestia ta – moim zdaniem – wymaga nieco szerszego omówienia.

Zarząd Województwa Małopolskiego 12 sierpnia 2009 roku powiadomił Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej w Krakowie o naruszeniu przeze mnie dyscypliny finansów publicznych, które polegać miało na:

  1. dokonaniu wydatków ze środków publicznych bez upoważnienia, albo z przekroczeniem zakresu upoważnienia

oraz

  1. udzieleniu zamówienia o wartości 247.025,59 zł w trybie "z wolnej ręki", pomimo braku przesłanek do zastosowania tego trybu.

Badając sprawę Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych już 9 października 2009 roku stanowczo podważył zasadność pierwszego z tych zarzutów (Postanowienie z dnia 9 października 2009 roku o odmowie wszczęcia postępowania wyjaśniającego w sprawie naruszenia dyscypliny finansów publicznych, sygn. akt: RDFP-512/95/2009) stwierdzając, że nie znajduje on potwierdzenia w materiałach sprawy oraz przepisach powszechnie obowiązującego prawa. Drugą kwestię skierował do decyzji Regionalnej Komisji Orzekającej w sprawach o naruszenie dyscypliny finansów publicznych przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej w Krakowie (Wniosek o ukaranie z dnia 7 grudnia 2009 roku, sygn. akt: RDFP-512/95/2009). Należy zaznaczyć, iż Rzecznik uznał, że ponoszę winę nieumyślną za "(…) naruszenie w dniu 23 listopada 2006 roku dyscypliny finansów publicznych w rozumieniu art. 17 ust. 1 pkt 2 lit. a) ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych, poprzez: zawarcie – powołując się na art. 66 i art. 67 ust. 1 pkt 5 lit. a) i lit. b) ustawy (…) Prawo zamówień publicznych (…) - umowy NR WBP-ZP-15/2006 z Przedsiębiorstwem Rewaloryzacji Zabytków w Krakowie Spółka Akcyjna (…) w trybie "zamówienia z wolnej ręki", pomimo braku przesłanek dla zastosowania tego trybu, w zakresie części zamówienia obejmującej "dostawę dźwigów D1 i D2" o wartości: 202.408,00 zł netto (…)". Dlatego też wnioskował o ukaranie mnie najniższą możliwą karą w postaci upomnienia.

Regionalna Komisja Orzekająca rozpatrzyła wniosek Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych dopiero w dniu 7 maja 2010 roku. Przyjęła ona przedstawione przeze mnie argumenty, że działałem w dobrej wierze oraz z korzyścią dla finansów publicznych. Nie podzieliła jednak mojej argumentacji co do zasadności przyjęcia przesłanek z art. 66 i art. 67 ust. 1 pkt 5 lit. a) i lit. b) ustawy Prawo zamówień publicznych jako uzasadniających zastosowanie trybu "z wolnej ręki" dla zakupu ww. wind. Tym niemniej nie zdecydowała o ukaraniu mnie lecz sprawę umorzyła (Orzeczenie Regionalnej Komisji Orzekającej w sprawach o naruszenie dyscypliny finansów publicznych przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej w Krakowie z dnia 7 maja 2010 roku, znak: RKO-522/106/09). Czytając uzasadnienie Orzeczenia Komisji dochodzę do przekonania, że Komisja przyjęła moje argumenty mówiące o tym, że podjęcie takich właśnie a nie innych kroków było niezbędne dla dobra finansów publicznych. Niepodjęcie ich groziło szkodą dla tychże! Swój wywód w tym względzie oparłem o przepis art. 44 ustawy o finansach publicznych, który w pkt. 3 ust. 1 mówi, iż wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem zasad: a) uzyskiwania najlepszych efektów z danych nakładów, b) optymalnego doboru metod i środków służących osiągnięciu założonych celów; 2) w sposób umożliwiający terminową realizację zadań; 3) w wysokości i terminach wynikających z wcześniej zaciągniętych zobowiązań.

Stanowczo brakuje mi odwołania do tych kwestii w przedmiotowym Stanowisku Komisji Rewizyjnej. Dopiero one bowiem tworzą właściwy kontekst dla słów: "(…) dostrzega naruszenie ustawy zamówień publicznych (…)". Owo naruszenie nie miało bowiem charakteru czynu zamierzonego. Było podyktowane chęcią działania na korzyść finansów publicznych oraz przyniosło efekt w postaci ewidentnych korzyści dla Województwa Małopolskiego.

Z pewnym zażenowaniem przyjąłem informację, że po sformułowaniu przez Komisję Rewizyjną Sejmiku Województwa Małopolskiego Stanowiska z posiedzenia, które odbyło się w dniu 26 sierpnia 2010 roku, wśród części Radnych pojawiły się opinie, że nawet o ile nie złamałem prawa, to postąpiłem nieetycznie. Twierdzenia te odnoszą się niewątpliwie do – podnoszonego przez niektóre małopolskie media – faktu zakupu przeze mnie mieszkania od wykonawcy robót budowlanych w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Przyznaję, że jest to dla mnie pewne zaskoczenie. W piśmie z dnia 10 lipca 2009 roku skierowanym do Wicemarszałka Województwa Małopolskiego pana Romana Ciepieli zbiłem podniesione w "Dzienniku Polskim" argumenty, których istotą było stwierdzenie, że fakt zakupu przeze mnie nieruchomości od PRZ S.A. postawił mnie w sytuacji konfliktu interesów. Następnie przekazałem wszystkim Klubom Radnych SWM komplet dokumentów związanych z tą transakcją. Dowodziły one niezbicie, że została ona przeprowadzona w sposób niebudzący żadnych wątpliwości, co do jej uczciwości. Materiały na ten temat opublikowałem też w Internecie (http://arturpaszko.blogspot.com/2009/07/nie-jestem-wielbadem_6644.html; http://arturpaszko.blogspot.com/2009/07/post-scriptum_18.html). W tym kontekście rodzi się pytanie, co tak naprawdę oznaczać ma owo stwierdzenie o moim rzekomo nieetycznym zachowaniu. Jeżeli bowiem zachowałem się uczciwie, nikogo nie okradłem, nie oszukałem, nie odniosłem nienależnej mi korzyści, nie działałem na szkodę finansów publicznych ani żadnej osoby fizycznej lub prawnej itp. - to gdzie tutaj jakieś zachowanie nieetyczne? Z drugiej zaś strony czy etycznym jest pomawianie mnie o niestworzone rzeczy, podpieranie swoich twierdzeń przed organami SWM nieprawdą, publiczne prezentowanie sądów nie opartych na faktach, manipulowanie nimi itp.? Pozostawiam to ostatnie pytanie bez odpowiedzi. Nie chcę być niczyim sędzią.

Zdaję sobie sprawę, że w świecie, w którym media kreują obraz władzy publicznej jako skorumpowanej i nieetycznej, dokonana przeze mnie transakcja mogła rodzić pewne pytania. Zastanawia mnie jednak, dlaczego nie wyblakły one w świetle dowodów, ewidentnie te wątpliwości rozwiewających, zaś przedstawiane przeze mnie racjonalne argumenty były w debacie publicznej w sposób bezpardonowy pomijane. W zamian pojawiały się nowe, co raz to bardziej absurdalne oskarżenia. Jedynym wytłumaczeniem tego faktu jest kontekst w jakim cała sprawa się rozegrała. W lutym 2009 roku pan Marek Nawara – Marszałek Województwa Małopolskiego uległ ciężkiemu wypadkowi, który stanowił początek jego wielomiesięcznej hospitalizacji. Znaleźliśmy się więc w sytuacji szczególnej. Gdyby nie fakt, że Statut Województwa Małopolskiego przewidywał na taką okoliczność powierzenie funkcji przewodniczącego Zarządu Województwa Małopolskiego najstarszemu wiekiem wicemarszałkowi, zaś udzielone mi przez pana Marszałka Nawarę przed wypadkiem pełnomocnictwa umożliwiały stosunkowo normalne funkcjonowanie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, a także innych wojewódzkich jednostek organizacyjnych, koniecznym stałoby się odwołanie pana Marka Nawary z funkcji Marszałka Województwa i powołanie nowego Zarządu Województwa Małopolskiego.

Nigdy nie nadużyłem faktu posiadania rozległych uprawnień. Wszystkie swoje decyzje, podejmowane w zastępstwie Marszałka Województwa Małopolskiego, konsultowałem z panem Wicemarszałkiem Romanem Ciepielą, a kiedy wymagała tego sytuacja, także z innymi Członkami ZWM lub Zarządem Województwa in gremio. Wystarczy sięgnąć pamięcią do tamtego okresu by stwierdzić, że nie wszyscy akceptowali ten stan rzeczy. Później doszła do tego próba utrudnienia mi kontaktu z Marszałkiem Markiem Nawarą oraz kontestowanie możliwości wydania przez niego pełnomocnictw.

Nie wiem, czy przedstawiony przeze mnie kontekst medialnego i politycznego ataku na moją osobę właściwie tłumaczy wydarzenia ubiegłego roku. Nie ulega jednak wątpliwości, że miały one związek z osobą Marszałka Województwa Małopolskiego. Kiedy bowiem temat zakupu przeze mnie mieszkania okazał się nieprzydatny do wykorzystania, rozpętano nową kampanię. Tym razem jej zasadniczą tezą stało się rzekome wprowadzenie Sejmiku Województwa Małopolskiego w błąd przez Zarząd Województwa Małopolskiego, którego pracą kierował pan Marek Nawara, w sprawie kosztów adaptacji poddasza Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie. Oskarżenia te publicznie padły z ust Przewodniczącego Komisji Budżetu, Mienia i Finansów pana Kazimierza Czekaja. Absurdalność tych zarzutów wykazała Komisja Rewizyjna SWM, która dodatkowo udowodniła, że radny Czekaj wprawdzie podpisywał listę obecności na sesjach Sejmiku, ale nie uczestniczył w nich zbyt rzetelnie, o czym świadczy brak jego obecności podczas głosowań. Ostatecznie zaprzestał on głoszenia tych absurdalnych oskarżeń dopiero po opublikowaniu na stronach internetowych Województwa Małopolskiego białej księgi w tej sprawie. Kompromitacja w tym względzie nie przeszkodziła radnemu Czekajowi w prowadzeniu kolejnej negatywnej kampanii. Jej przedmiotem stały się równie absurdalne zarzuty związane z najmem powierzchni biurowych na potrzeby Urzędu.

Mając na względzie fakt, że poddanie się politycznej nagonce niosłoby za sobą trudne do oszacowania konsekwencje przyjąłem, że zaprzestanę pełnienia funkcji Dyrektora Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego dopiero wtedy, gdy będzie jasne, że pan Marszałek Marek Nawara wróci do pracy. Chciałem to uczynić wyprzedzając ten fakt, tak aby nie dać nikomu możliwości atakowania Marszałka z mojego powodu. Wcześniej postanowiłem, że nie będę publicznie odpowiadał na stawiane mi zarzuty, bez względu na to, jak absurdalnej nie przybrałyby formy. Było dla mnie jasne, że żadne racjonalne argumenty nie mają szansy przebić się do opinii publicznej. Wystarczających dowodów w tej sprawie dostarczyły mi efekty moich rozmów z dziennikarzami. Szczerze powiedziawszy, dzisiaj również jestem przekonany, że list który do Państwa kieruje, stanie się jeśli nie przyczynkiem do kolejnej kampanii oszczerstw, to przynajmniej powodem do dalszych insynuacji lub chociażby uszczypliwości. Uznałem jednak, że najwyższy czas, żebym chociażby w takiej formie, ustosunkował się do całej tej nagonki.

Jest to dla mnie tym bardziej ważne, że fakt oczyszczenia mnie z zarzutów przez Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych oraz Regionalną Komisję Orzekającą, jak można było przewidywać, nie stał się wystarczającym materiałem do publikacji medialnych, które by w rzetelny sposób naświetlały kwestię. Zabrakło – jak zwykle w takich sprawach – minimum przyzwoitości. Zamiast tego od czasu do czasu docierają do mnie rozsiewane po mieście plotki. Jeśli i do Państwa docierają różne pogłoski śpieszę wyjaśnić: począwszy od 10 lipca 2009 roku, a więc od ukazania się pierwszego tekstu w opisanej wyżej sprawie, nigdy nie zostałem przesłuchany, ani nie wykonano z moim udziałem żadnych czynności, które mogłyby świadczyć, że toczy się przeciwko mnie jakiekolwiek postępowanie. Tym niemniej kilka tygodni temu zwróciłem się do Szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego z pytaniem, czy wszczęte przez CBA czynności o charakterze informatyczno-analitycznym w związku z inwestycją w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie już się zakończyły. Jak dotychczas nie otrzymałem odpowiedzi na moje wystąpienie, chociaż pamiętam, że dla potrzeb medialnych informacji tych udzielano obficie. Dzisiaj najwyraźniej takich potrzeb już nie ma.

Reasumując pragnę wyrazić ubolewanie z powodu żenującego spektaklu jakiego byliście Państwo świadkami. Uznaję, że jego istotą są niespełnione, wybujałe ludzkie ambicje, do których realizacji przyczynić miała się frustracja i niespełnione aspiracje jednego z moich byłych współpracowników. Jednocześnie chciałbym Państwu serdecznie podziękować za tych kilkadziesiąt miesięcy wspólnej, rzetelnej pracy. Ze strony większości z Państwa zawsze spotykałem się ze zrozumieniem i wyrazami sympatii. To rzecz niezwykle cenna. Szczególne podziękowania kieruję na ręce Pana Marszałka Marka Nawary, za zaufanie jakim mnie obdarzył. Wierzę, że tego zaufania nigdy nie nadużyłem.


Z poważaniem

(-) Artur Paszko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz